Ostatnie spotkanie przedstawicieli załogi z zarządem spółki Uzdrowisko Nałęczów nie przyniosło przełomu. Władze spółki chcą ograniczyć koszty poprzez ograniczenie wypłat premii i nagród jubileuszowych. Związkowcy walczą o zachowanie przywilejów. Na budynkach wywiesili biało-czerwone flagi
Trwa spór pomiędzy zarządem Uzdrowiska Nałęczów, a większością załogi zrzeszonej w związkach zawodowych. Sprzeciw wobec nowych, mniej korzystnych zasad wynagradzania wyraziła zarówno zakładowa „Solidarność”, jak i personel należący do Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Likwidacja przywilejów płacowych (wypłata comiesięcznych premii, gwarancja nagród jubileuszowych) była skutkiem zerwania układu zbiorowego. Ten przestał obowiązywać 31 stycznia, po 20 latach od jego zawiązania. Obecnie walka toczy się o kształt nowej umowy zbiorowej. W środę, 5 lutego, personel uzdrowiska spotkał się z zarządem, gdzie omawiano szczegóły warunków wynagradzania. Do porozumienia jednak nie doszło.
– Zaproponowano nam tzw. wykupienie „jubileuszówki”, czyli przeznaczenie na ten cel 250 tys. zł na lata 2021–2022. Nam zależy na tym, żeby środki na ten cel nie skończyły się po dwóch latach. Nie zgadzamy się także na podniesienie płacy minimalnej poprzez wliczenie do niej wysokości dotychczasowych premii. Oczywiście akceptujemy podwyżki, ale nie kosztem utraty premii – tłumaczy Agnieszka Łuszczyńska, przewodnicząca zakładowej „Solidarności”.
Przedmiotem sporu jest także wysokość dodatków za prace w niedziele i święta. Stanowisko zarządu to stawki wyższe o 15 proc., niż za zwykłe dni. Związkowcy żądają 30 proc.
Kadra zarządzająca spółką stoi na stanowisku, że zmiany są konieczne z uwagi na rosnącą płacę minimalną, co wpływa na kondycję finansową przedsiębiorstwa. Najmocniejszym argumentem zarządu jest ten o chęci uniknięcia zwolnień. W realność tego typu groźby nie wierzą jednak związkowcy.
– Wiemy o tym, że nasza spółka przynosi zysk, z którego wystarcza na spłatę zobowiązań, jak i na podwyżki, także dla kadry menedżerskiej. Nie zgadzamy się na to, żeby oszczędności szukać w kieszeniach szeregowych pracowników, których większość zarabia minimalną krajową – tłumaczy Łuszczyńska. – A jeśli jest tak źle, to niech prezesi i dyrektorzy zaczną od siebie i ograniczą własne wynagrodzenia, które są wielokrotnością naszych – dodaje.
Termin kolejnego spotkania nie został jeszcze ustalony. Tymczasem na wszystkich budynkach uzdrowiska pojawiły się biało-czerwone flagi organizacji związkowych. To sygnał ostrzegawczy świadczący o ich gotowości do ostatecznej formy protestu, jaką byłoby ogłoszenie strajku. Według szefowej zakładowej „Solidarności”, mogłoby wziąć w nim udział nawet 80 proc. personelu.