Zwrot akcji w sprawie budowy kompostowni w gminie Borki. Niespodziewanie, wójt Radosław Sałata (PiS) staje po stronie mieszkańców i deklaruje, że nie udostępni inwestorowi swoich działek pod taką inwestycję. Ale ludzie nie dowierzają i wciąż trzymają rękę na pulsie.
O planach budowy „kompostowni rolniczej odpadów inne niż niebezpieczne” we wsi Borki mieszkańcy dowiedzieli się pod koniec grudnia.
– Obawiamy się smrodu, ale nie tylko. To teren, gdzie w ostatnim czasie buduje się dużo nowych domów jednorodzinnych. Zainteresowanie działkami nie spada. A kompostownia miałaby się znaleźć w odległości kilkuset metrów od nieruchomości – mówiła nam wówczas pani Barbara, mieszkanka Bork. – W tej sprawie nie było żadnych konsultacji społecznych. Zebraliśmy ponad 600 podpisów pod protestem – tłumaczyła.
Dopiero po kilku tygodniach, przyparty do muru wójt, przyznał, że to on jest właścicielem działek, na których lubelska firma Tauger z Lublina chce stawiać kompostownię. Między innymi dlatego, by zapewnić bezstronność, Samorządowe Kolegium Odwoławcze wyznaczyło burmistrza Radzynia Podlaskiego do rozpatrzenia wniosku w sprawie decyzji środowiskowej dla inwestycji.
Tymczasem, nieoczekiwanie w połowie lutego, wójt Radosław Sałata oświadczył, że „wsłuchał się w głos społeczności lokalnej”.
– Nie udostępnię inwestorowi działek pod budowę kompostowni – deklaruje. – Te złe emocje, spory oraz kłótnie, jakie wywołała informacja o kompostowni, trochę mnie zaskoczyły. Moje intencje zawsze były skierowane na dobro mieszkańców. Nigdy nie miałem zamiaru nikogo skłócać – przekonuje Sałata.
Ale jednocześnie ubolewa, bo kompostownia pozwoliłaby na zaoszczędzenie wydatków związanych z odbiorem odpadów zielonych.
– Gmina zyskałaby też nowe miejsca pracy i dodatkowe środki z podatków od działalność gospodarczej – wymienia. Zdaniem wójta, taka kompostownia szybko powstanie w innej gminie.
Pomimo tych zapewnień, procedura wydawania decyzji środowiskowej nie została wcale zawieszona.
– Aby tak się stało, musi wpłynąć wniosek od inwestora o umorzeniu decyzji. Do chwili obecnej, takiego pisma burmistrz nie otrzymał – przyznaje Anna Wasak, rzeczniczka radzyńskiego Urzędu Miasta. – Obecnie postępowanie jest na etapie uzgodnień w organach opiniujących, czyli w Sanepidzie, Wodach Polskich i RDOŚ – precyzuje Wasak.
Mieszkańcy też trzymają rękę na pulsie.
– Wiemy, że sprawa cały czas jest w toku u burmistrza Radzynia. Dlatego nie składamy broni. Wójt cały czas bawi się z nami w kotka i myszkę – uważa pani Barbara.
50-stronicowy raport o oddziaływaniu tej inwestycji na środowisko przeanalizował Tomasz Kwaśny, radny gminy i sołtys we wsi Borki.
– W raporcie wspomina się o „materiałów szkodliwych”, a miały to być tylko liście, trawa i gałązki. Autorzy piszą też o emisji zanieczyszczeń do powietrza. A przecież miało być tak fajnie, prawie jak w sanatorium – mówił na sesji w lutym Kwaśny. Zastrzeżenia do raportu miała też Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, która wystąpiła do inwestora o jego uzupełnienie, choćby o kwestie uciążliwości zapachowych. – Póki co, nie kończymy protestu– podkreśla na koniec pani Barbara. Na ogrodzeniach posesji w Borkach wciąż pełno jest banerów „Nie dla kompostowni”.