Spółdzielnia mieszkaniowa, która postawiła „Dom Seniora” nie miała prawa sprzedawać mieszkań w tej nieruchomości. Tak już po raz drugi orzekł sąd. Czy mieszkający tam ludzie muszą się pakować?
– Nic nie słyszałam. Wiem, że coś się dzieje, ale nie chcę tego komentować – mówi nam kobieta wchodząca do budynku przy ul. Wołodyjowskiego 17 w Lublinie. Na pytanie, czy tu mieszka, nie odpowiada. Przyznaje jednak, że niemal wszystkie lokale mają właścicieli.
Dom seniora, czy apartamentowiec?
Okazuje się, że nie mogli oni tu kupić mieszkań. Ale od początku. Trzy kondygnacje, 37 mieszkań mających od nieco ponad 38 mkw. do nawet 92 mkw. powierzchni. Właśnie taki budynek postawiła Lubelska Spółdzielnia Mieszkaniowa zabudowywując wolną działkę. Problem w tym, że formalnie ten blok powstawał jako „Dom Seniora”. Zresztą do dziś na stronie LSM tak jest nazwany. Sprzedanych jest już 30 mieszkań, dwa kolejne są zarezerwowane.
Grupa mieszkańców podejrzewając, że w rzeczywistości powstaje tu apartamentowiec, poszła ze sprawą do sądu. – Chcemy, żeby tam był jednak prawdziwy dom seniora z miejscem, gdzie moglibyśmy się spotkać – mówili i zaskarżyli uchwałę władz spółdzielni, na mocy której sprzedawano mieszkania. Ale formalnie była to sprzedaż udziałów w nieruchomości, bo prawo nie pozwala na wydzielenie w prawdziwym domu seniora lokali. Ostatnie wolne mieszkania są oferowane po stawce nieco ponad 6 tys. zł za mkw.
Sąd podtrzymał stanowisko
Cała sprawa sprowadza się do tego, że jesienią 2020 roku sąd orzekł, że budynek nie jest użytkowany zgodnie z przeznaczeniem, nie został zaprojektowany pod kątem domu seniora, spółdzielnia przestała być wiarygodna dla spółdzielców a uchwała jest sprzeczna z dobrymi obyczajami i jest nieważna. LSM odwołała się od wyroku.
– Sąd apelacyjny w całości podtrzymał orzeczenie pierwszej instancji – informuje radczyni prawna Joanna Sulima, która pracowała nad sprawą, a mecenas dr Jan Mojak, który mieszkańców reprezentował pro bono dodaje: – Orzeczenie niższej instancji jest prawomocne i podlega wykonaniu.
To rodzi lawinę kłopotów dla spółdzielni i lokatorów z Wołodyjowskiego. Bo ludzie kupili mieszkania i podpisali umowy opierające się na uchwale, która nie powinna zostać podjęta. Plany budowy powstały, kiedy LSM-em rządził prezes Jan Gąbka. Dziś nie chce komentować sprawy: – Projekt został sporządzony, pozwolenie na budowę wydane. Co się działo z tym potem, to nie wiem – ucina temat. Prezes, za rządów której sprzedawano udziały, nie żyje. Obecny, Andrzej Mazurek, nie odpowiedział na nasze pytania.
Co dalej?
W ubiegłym roku zarząd spółdzielni tłumaczył nam, że ewentualny prawomocny wyrok oznaczałby jedynie brak możliwości sprzedaży tych mieszkań, które nie mają jeszcze właścicieli. A to wiązałoby się ze stratą ok. 2 mln zł.
Otwarte zostaje jednak pytanie o aktualnych lokatorów. O to, czy muszą się wyprowadzić i czy trzeba im oddać pieniądze wraz z odsetkami? W ocenie dr. Mojaka ten pat można rozwiązać tylko przy pomocy np. prezydenta Lublina albo prezesa Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Ktoś mógłby odkupić od LSM nieruchomość i urządzić tam prawdziwy dom seniora. – Jestem gotów pomóc przy rozwiązaniu tego trudnego problemu. Także pro bono – deklaruje prawnik.