ROZMOWA Z Grażyną Witkoś, koszykarką AZS UMCS Lublin
- Na razie jest dużo biegania, różne skipy. Poznajemy też nowe zagrywki, przy tych prostszych jest wszystko dobrze, ale przy skomplikowanych będziemy się pewnie gubić, trener będzie się denerwował, będą hałasy i krzyki (śmiech). Wczoraj rozpoczęłyśmy treningi w kontakcie. Ogólnie zajęcia są bardzo ciężkie, wracam do domu bardzo zmęczona, ale szczęśliwa, że mocno przepracowałam kolejny dzień.
• Na pani pozycji szykuje się spora rywalizacja. Będzie pani musiała walczyć o miejsce w składzie z Natalią Żandarską i Chelsea Poppens, która ma za sobą epizod w WNBA.
- Zdaję sobie sprawę, że będę pewnie ostatnią wchodzącą na zmianę, bo do tej pory nie miałam do czynienia z ekstraklasą, ale zrobią wszystko, żeby w trakcie okresu przygotowawczego przekonać do siebie trenera. Jeżeli zdobędę jego zaufanie, dostanę więcej minut.
• Nazwiska czy statystyki Amerykanek, które dołączą do zespołu we wrześniu zrobiły na pani jakiekolwiek wrażenie czy to dla pani całkowicie anonimowe zawodniczki?
- Klub udostępnił jakieś materiały wideo, gdzie można zobaczyć je w akcji, ale to nie to samo, co parkiet. Dlatego z niecierpliwością czekam na ich przyjazd. Mam nadzieję, że zarówno od nich, jak i pozostałych zawodniczek, które grały już wcześniej w ekstraklasie, sporo się nauczę.
• Niewiele z was grało wcześniej ze sobą. Podobnie jak przed rokiem, sporo czasu będziecie musiały poświęcić na zgranie. Zdążycie do października?
- Wydaje mi się, że będzie łatwiej niż przed rokiem. Raz, że zdążyłyśmy się już dobrze poznać z Kasią Furdak, Pauliną Antczak i Moniką Skrzecz. Dwa, że dołączyły do nas doświadczone zawodniczki ze sporymi umiejętnościami, które nie powinny mieć kłopotów z wkomponowaniem się do drużyny.
• Z racji tego, że dla waszej czwórki będzie to już drugi sezon w AZS UMCS, czujecie się w obowiązku, żeby pomóc nowym zawodniczkom w adaptacji? Pokazujecie im miasto, integrujecie się poza parkietem?
- Szczerze mówiąc treningi są tak ciężkie, że nie miałyśmy do tej pory okazji. Każda z nas wracając do domu marzy tylko o tym, żeby pójść spać i zregenerować siły. Próbowałyśmy pozwiedzać trochę podczas Jarmarku Jagiellońskiego, ale na miasto wyszło tyle ludzi, że się nie dało. Ale oczywiście, jak tylko dostaniemy wolne, będziemy się integrować. Pokażemy nowym dziewczynom, gdzie w Lublinie można dobrze zjeść i posiedzieć w miłym towarzystwie.