Prawie 600 drzew wytną w parku Miejskim przy WSK. Kolejne znikną z ulic w centrum i na Adampolu. Mieszkańcy już zaczynają się martwić, że Świdnik powoli zamienia się w betonową pustynię.
– Codziennie chodzę przez ten park. Część drzew rzeczywiście trzeba wyciąć. Ale na pewno nie aż tyle! A poza tym, to skandal, że nikt o ten park w ogóle nie zadbał wcześniej. Nic dziwnego, że drzewa się rozchorowały – mówi Antoni Młynarczyk ze Świdnika.
Pozostałe drzewa zostaną wycięte z ulic miasta. Nie są chore, przeszkadzają części mieszkańców.
– Drzewa w mieście najczęściej wycinamy na wniosek instytucji i samych mieszkańców. Każde jest kwalifikowane przez specjalną komisję złożoną z pracowników Urzędu Miasta i Powiatu – mówi Ryszard Sudoł, zastępca burmistrza.
Pomysł wycinki nie wszystkim się podoba.
– Do urzędu pisze jedna osoba, a nas w bloku mieszka 50 albo i więcej; dlaczego nas nikt o zdanie nie spyta? My też mamy pisać pisma, że nie chcemy, żeby wycięto te drzewa? Przecież to absurd! – oburza się Marian Pakulski.
Część drzew zniknie, bo stoją za blisko drogi, albo miejskich parkingów.
– Tak jest w przypadku Słowackiego – mówi Ryszard Sudoł. – Przy tej ulicy usuniemy kilka kasztanowców, bo będziemy przebudowywać drogę. Na ich miejscu będą parkingi.
Władze miasta przekonują jednak, że na miejscu wyciętych drzew zostaną posadzone nowe.
– W tej chwili pozwala się najczęściej na wycinkę dużych wieloletnich okazów. Te nowe zaczną dawać cień dopiero za wiele lat. A my przez ten czas będziemy mieszkać jak na pustyni – mówią z powątpiewaniem.
• A co wy sądzicie o wycince drzew w Świdniku? Czekamy na telefony. 081 46 26 813 lub 46 26 870.