– Mimo decyzji, które nas wyeliminowały z przetargu, wciąż mamy nadzieje, że śmigłowce dla polskiej armii będą produkowane w Świdniku – mówi Krzysztof Krystowski, prezes PZL-Świdnik.
Wczoraj w Świdniku zorganizowano prezentację AW149. Maszyna brała udział w przetargu na śmigłowce dla polskich sił zbrojnych, ale nie zakwalifikowała się do testów. MON wybrał francuski helikopter CARACAL (H225M).
AW149 przyleciał do naszego kraju prosto z Włoch. Kilka dni temu prezentował się w Warszawie. Wczoraj można było go zobaczyć m.in. nad Lublinem i Świdnikiem.
Dlaczego mimo wyeliminowania z przetargu, zorganizowano kosztowne pokazy? Krzysztof Krystowski tłumaczy, że m.in. dlatego, by bronić dobrego imienia firmy.
– Ostatnio pojawiały się nieprawdziwe informacje i kuriozalne zarzuty, że AW149 nie spełnia wielu wymagań. Że to śmigłowiec cywilny, a nie wojskowy i że został zrobiony z kartonu – mówi. – Tymczasem to w tej chwili najnowocześniejszy śmigłowiec na świecie. Pozostałe dwie konstrukcje, które ubiegały się o zamówienie (dla polskiej armii – red.) sięgają korzeniami technologicznymi do lat 60. i 70. Początek prac projektowych nad AW149 to 2007 rok – przypomniał.
Podczas piątkowej prezentacji Krystowski przytaczał też analizę Wydziału Ekonomii UMCS. Według niej, gdyby PZL wygrał przetarg, w woj. lubelskim byłoby ponad 5,8 tys. dodatkowych miejsc pracy. Przyznał też, że sytuacja, w której znalazły się świdnickie zakłady po odrzuceniu oferty PZL, jest bardzo trudna. – To ogromny wstrząs dla naszej firmy, która przez cztery i pół roku zostawiła w Polsce miliard złotych z tytułu zapłaconych podatków i poczynionych inwestycji.
W tej chwili w PZL Świdnik zatrudnionych jest około 3,5 tys. pracowników. Nieoficjalnie mówi się, że pracę może stracić 500 osób. – Zostaliśmy wyeliminowani, ale przetarg trwa. Umowa nie została podpisana. Być może po testach Caracala ministerstwo zmieni swoje zdanie – kończy Krystowski.