Nowe mieszkanie - nie oznacza solidne. Przekonało się o tym młode małżeństwo zajmujące lokal w bloku przy ul. Stachonia.
Koszmar państwa Sadurów zaczął się sześć miesięcy po wprowadzeniu się do nowego mieszkania. Młodzi małżonkowie wydali tysiące złotych na wykończenie. Niestety, którejś nocy spadł im na głowy tynk z sufitu. - Na szczęście nic nam się nie stało, ale wyglądało to groźnie - mówi Radosław Sadura. - Po tygodniach próśb udało nam się dojść do porozumienia z deweloperem - spółką LUBINVEST. Szkody naprawiono, a nam wypłacono odszkodowanie - tłumaczy.
Niestety, ostatnio koszmar powrócił. - Żona zdążyła wyjść z kuchni dosłownie kilka sekund przed zawaleniem się sufitu. Tynk odpadł też w sypialni - żali się pan Radosław.
Na razie remontem nikt się nie zajął.
- Chcę mieć pewność, że taka sytuacja się już nie powtórzy. Nie możemy przecież żyć w ciągłym strachu - mówi. - Na dodatek nie usłyszeliśmy słowa przeprosin od przedstawicieli firmy.
Deweloper nie poczuwa się do winy. - Takie sytuacje się zdarzają - twierdzi Witold Woliński, dyrektor zarządu spółki LUBINVEST. Jego zdaniem, zawinili sami właściciele mieszkania, którzy zbyt szybko osuszyli i pomalowali lokal. - Gdyby poczekali z tym jakieś pół roku, tynk na pewno by nie odpadł - uważa. I obiecuje, że szkody naprawi, ale... - Najpierw musimy podpisać porozumienie, nie chcemy mieć potem nieprzyjemności. Problem w tym, że państwo Sadurowie ciągle stawiają nam nowe warunki. No i nie chcą nas wpuścić do mieszkania - dodaje Woliński.
- Chcemy inspektora budowlanego, który sprawdzi nam wszystkie ściany. Chcemy też mieć podwieszane sufity. Wtedy będziemy mieć pewność, że na nas nie spadną. A robotników wpuścimy. Musimy tylko znać dokładny termin rozpoczęcia i zakończenia robót. - tłumaczą Sadurowie.
Witold Woliński z LUBINVESTU zapewnia, że jego ludzie będą mogli zacząć prace za jakieś 10 dni. - Mam nadzieję, że do tego czasu osiągniemy kompromis z właścicielami lokalu - mówi. - To nie pierwszy i nie ostatni taki przypadek w budownictwie. Po co tyle szumu - dodaje.