Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.
Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)
Beata Tyszkiewicz, uznana aktorka, wspominała kilka lat temu w rozmowie z portalem Kobieta.pl swoją prababcię hrabinę Wiktorię Jezierską, której mąż był właścicielem dóbr ziemskich: Ryki, Garbów i Bogucin koło Lublina. Bohaterkę tragicznego wydarzenia, które rozegrało się w 1901 roku w Berlinie
Sam car zgodził się na położenie w Lublinie szyn i puszczenie nimi tramwaju. Znalazła się firma gotowa zrobić inwestycję i dodatkowo oświetlić ulice elektrycznymi latarniami. Ba, przedsiębiorstwo dorzuciło się do budowy mostu na ulicy Lubartowskiej zdolnego udźwignąć wagony
Dwudziestu jeden odważnych ludzi. Zaskakująco młodych: mieli po 15-24 lata (średnia wieku to niespełna 20 lat). Wszyscy osadzeni w celach ciężkiego więzienia na Zamku w Lublinie. Byli polskimi terrorystami.
Takiego wydarzenia ani wcześniej, ani później mieszkańcy Lublina nie widzieli. Młodzi ludzie wycelowali pistolety w szefa znienawidzonej carskiej policji. I pociągnęli za spusty. Wszyscy aktorzy tej historii - nie tylko rosyjski policmajster - za udział w niej zapłacili wysoką cenę.
Pierwszą sieć telefoniczną uruchomiono w Lublinie we wrześniu 1896 roku. Początkowo liczyła 35 abonentów, w tym 23 prywatnych. Telefon był kosztownym udogodnieniem: opłata kosztowała 75 rubli rocznie za jeden aparat i ten nowoczesny sposób komunikowania długo był domeną bogatszych mieszkańców. Rok później z telefonu korzystało w Lublinie przynajmniej 51 abonentów
Kim był Albert Loritz, człowiek, który zawitał do Lublina w marcu 1898 roku? Przedstawiał się jako doktor uniwersytetu w Kalkucie odznaczony najważniejszym odznaczeniem perskim, orderem „Lwa i Słońca”. To musiało robić wrażenie!
Blasku niełatwemu przecież powszedniemu życiu mieszkańców Lublina nadawali goście. Goście niecodzienni i niezwykli. Egzotyczni jak „rzeczywiści” Chińczycy.
Potrąciłeś nieznajomego w kawiarni i zbyt cicho przeprosiłeś (lub potrącony miał zbyt słaby słuch). Nie podałeś ręki pewnemu dżentelmenowi, choć przywitałeś się z pozostałymi osobami w pokoju. Tyle wystarczyło. Honor został obrażony. Człowiek, którego znieważyłeś, będzie domagał się satysfakcji. Pojedynku. Zgodzisz się dać mu satysfakcję lub będziesz uchodził za człowieka niehonorowego.
Wieść o zagadkowej śmierci cudzoziemki rozeszła się po Lublinie 19 maja 1896 z szybkością błyskawicy. „Krążące z ust do ust pogłoski mówiły o jakiejś potwornej zbrodni, dla zatarcia śladów której ofiarę usiłowano utopić” - relacjonuje „Gazeta Lubelska”
Lublin był dzikim miastem. Fascynującym i niebezpiecznym. Spacer po ulicach, które dziś tak dobrze znamy, 120 lat temu dostarczał wrażeń nie gorszych niż wyprawa do miast w Chinach, Afryce czy Borneo