Do Sądu Rejonowego w Puławach trafił akt oskarżenia w sprawie właściciela gospodarstwa w Kazimierzu Dolnym, który w skandalicznych warunkach przetrzymywał bydło.
O sprawie pisaliśmy pierwszy raz w lipcu. Zwierzęta były przetrzymywane w zapuszczonych pomieszczeniach gospodarczych, stały w bajorze z odchodami. Właściciel nie wypuszczał ich na zewnątrz.
- Dwie krowy i byk nie były regularnie karmione, przebywały w koszmarnych warunkach bytowych, stały w bajorze z odchodami. Właściciel przyznał, że w ogóle ich nie wypuszczał - mówiła nam wówczas Marta Włosek, prezes Fundacji Lubelska Straż Ochrony Zwierząt, która razem z policją interweniowała w sprawie zwierząt.
- Mając na uwadze warunki, w jakich przebywały zwierzęta, podjęliśmy decyzję o natychmiastowym ich odbiorze właścicielowi. Dalsze przebywanie krów w tym miejscu groziło ich zdrowiu oraz życiu. Wezwani na miejsc przedstawiciele gminy niestety nie byli skłonni współpracować. Załatwiliśmy transport na własną rękę, ale kiedy chcieliśmy zabrać zwierzęta właściciel zamknął przed nami bramę.
Po interwencji, zwierzętami zajął się brat właściciela, który ma gospodarstwo w okolicach Opola Lubelskiego. LSOZ przeprowadziła tam kontrolę. - Warunki, w jakich przebywają zwierzęta są znacznie lepsze, mają czysto, są wypuszczane na zewnątrz - opowiadała Włosek. - Niestety, mimo naszego wniosku do komendanta policji w Puławach o procesowe zabezpieczenie zwierząt, nie było właściwie żadnej kontroli nad tym, co się z nimi dzieje w nowym miejscu. Okazało się, że byk został od razu oddany do ubojni. Nie wiem, kto przyjął zwierzę w takim stanie i dlaczego w ogóle trafiło do rzeźni.
- Nie mamy możliwości procesowego zabezpieczenia zwierząt, bo nie mamy na to miejsca, w praktyce oddawane są do zaufanego gospodarstwa - tłumaczył Marcin Koper z puławskiej policji, która prowadziła postępowanie w kierunku znęcania się nad zwierzętami.
Zwierzęta nadal znajdują się w Opolu Lubelskim.