Duzi gracze, potężne fuzje i poważna polityka w tle – tak dziś wygląda rynek żywności. "Zamknęliśmy zwierzęta w budynkach, a rośliny na pasze uprawiamy w monokulturach na drugim końcu świata. Ten system jest chory".
Puste pastwiska, kury w nielicznych gospodarstwach, pojedyncze świnie dobrze schowane przed czujnym okiem inspekcji weterynaryjnej. Na pierwszy rzut oka polska wieś jakby z hodowli zwierząt rezygnowała. Ale to nieprawda: jesteśmy w tej branży niekwestionowanym liderem. Nikt w Unii Europejskiej nie produkuje więcej kurczaków niż Polska. W produkcji wieprzowiny i wołowiny też idzie nam coraz lepiej. Wśród krajów UE zajmujemy odpowiednio 4. i 7. miejsce.
Kura z Polski
Gdy przez ostatnie dwie dekady gdy obserwowaliśmy wyludniające się wsie, znikające z łąk krowy a z podwórek kury, produkcja mięsa w naszym kraju rosła. – Polska szybko i łatwo otworzyła się na wielkopowierzchniowe hodowle przemysłowe. Kolejne rządy głośno opowiadają o wspieraniu gospodarstw rodzinnych, ale w rzeczywistości pozwalają na rozwój ogromnych ferm mięsa czy jajek, które z rolnictwem nie mają nic wspólnego. To są fabryki – mówi prof. Zbigniew Karaczun z SGGW, ekspert Koalicji Klimatycznej.
– W ciągu ostatnich 5 lat o 281 proc. wzrosła liczba decyzji administracyjnych umożliwiających budowę instalacji do intensywnego chowu zwierząt. Przeciwko takim inwestycjom protestują mieszkańcy już pięciuset polskich gmin. Bo życie w takim sąsiedztwie z czasem staje się niemożliwe do zniesienia. Plagi owadów, odór, hałas, zanieczyszczenie wody, zagrożenia bakteryjne i wirusowe – wylicza Justyna Zwolińska, prawniczka związana z Koalicją Żywa Ziemia.
Soja z Brazylii dla świni z Chin
Kilogram kurczaka czy wieprzowiny tańszy niż kilogram truskawek czy czereśni? Kilkanaście lat temu było to w Polsce nie do myślenia. Dziś to codzienność. Jak to w ogóle możliwe?
– Zamknęliśmy zwierzęta w budynkach, a rośliny uprawiamy w monokulturach na drugim końcu świata. To chory paradygmat, w którym tkwimy od ponad pół wieku – mówi Zwolińska, która zwraca uwagę m.in. na absurdalnie długie łańcuchy dostaw.
Zwierzęta w hodowlach europejskich czy chińskich karmione są soja czy kukurydzą uprawianą na innym kontynencie. Ich liczba rośnie (szacuje się, że w ciągu 10-15 lat liczba zwierząt gospodarskich się podwoi), rosną więc potrzeby.
– Pola soi Brazylii mają nawet 250 tys. ha. Pod takie monokultury masowo wycinane są lasy. A uprawy zasilane są ogromną ilością pestycydów i nawozów sztucznych – tłumaczy prof. Karaczun.
Gdy do Azji i Europy płynie soja z brazylijskich pól, w drugą stronę transportowane są wyprodukowane w UE pestycydy. Najpopularniejszy jest glifosat (np. Roundup) masowo stosowany jako środek na chwasty (soja i kukurydza GMO są na niego odporne). W Ameryce Południowej w powszechnym użyciu jest też zakazany w ponad 50 krajach wysokotoksyczny parakwat, a niemiecki koncern Bayer AG sprzedaje tam też insektycydy, których w UE stosować nie wolno ze względu na wysoką toksyczność dla pszczół.
Na śniadanie antybiotyk
Wielkie fermy, niezależnie od tego czy działają w Azji, USA czy Unii Europejskiej, funkcjonują jak fabryki. Nie liczy się tzw. dobrostan zwierząt, liczy się rachunek ekonomiczny – jak największy zysk jak najniższym kosztem.
Im mięso tańsze, tym gorsze warunki hodowli – warto o tym pamiętać robiąc zakupy.
– Większość nigdy nie widzi światła dziennego, nie oddycha świeżym powietrzem. Rutynowo prosiętom obcina się ogony, a ptakom dzioby. Fermy chowu intensywnego to zatrważające zjawisko – mówi Justyna Zwolińska.
– Zwierzęta są sztuczne karmione, wręcz pędzone. Świnie są ubijane już po 100 dniach, bo wyliczono, że to najbardziej ekonomiczny moment – dodaje prof. Karaczun.
Ściśnięte na tzw. gołych rusztach, karmione śrutą sojową i rutynowo przez całe życie faszerowane antybiotykami. Pod tym względem Polska również przoduje – w zużyciu antybiotyków w hodowli zwierząt prześcignęliśmy wszystkie kraje UE.
Antybiotyki są tanie i łatwo dostępne. Co ciekawe, od 2007 r. nie pojawiła się na rynku żadna nowa klasa antybiotyków, a wielu tym stosowanych od lat wygasła ochrona patentowa (co skutkuje obniżeniem ich ceny). Obecnie aż 73 proc sprzedawanych na świecie antybiotyków nie stosuje się w leczeniu ludzi, ale w hodowli zwierząt. Mimo, że w UE ich stosowanie w celu poprawy wydajności (zwierzęta szybciej przybierają na wadze) jest zakazane.
Justyna Zwolińska: Zwierzęta dostają ich ogromne ilości. Antybiotyki przechodzą do wody, pozostają też w mięsie.
Efekty? 33 000 zgonów w UE rocznie z powodu antybiotykooporności u ludzi.
Z nietoperza na świnię, ze świni na człowieka
Pandemia COVID 19 pokazała jak katastrofalne skutki mogą mieć choroby odzwierzęce. Prawie 75 proc. z nich przypisuje się dzikim zwierzętom. Zarazić się nimi można np. przez zjedzenie ich mięsa, ale nie tylko. Czasem wystarczy zniszczyć ich siedliska.
W 1998 r. w Malezji wybuchła choroba Nipah. Rok wcześniej sąsiednia Indonezja w wyniku masowego wycinania i wypalania straciła 5 mln ha lasów. Swoje dołożyła też susza. Z powodu ogromnych ilości dymu w malezyjskich lasach nie zakwitło wiele kwiatów, co skutkowało brakiem owoców. Owocożerne nietoperze tzw. latające lisy w poszukiwaniu jedzenia udały się na plantacje mango.
Wirus obecny w ślinie i moczu nietoperzy szybko przeniósł się na karmione mango świnie. A świnie zarażały ludzi. Malezyjczycy zapadali na zapalenie mózgu, w 40 proc. przypadków śmiertelne. Wirus Nipah nie zniknął, w latach 2001-11 zarejestrowano 11 ognisk choroby w Chinach i Bangladeszu (zwykle wśród hodowców świń i ludzi pracujących przy mięsie). Jesienią ub.r. Nipah przypomniał o sobie znowu: zabił 12-latka w indyjskim stanie Kerala. Światowa Organizacja Zdrowia klasyfikuje wirus jako jeden z dziesięciu najniebezpieczniejszych, zaraz obok koronawirusa i Eboli. A niektóre serwisy internetowe już straszą „nową pandemią” z wirusem Nipah w roli głównej.
UE wciąż faworyzuje wielkie koncerny
Justyna Zwolińska: Taki model produkcji jest absurdalny. Szkodliwy pod każdym względem: ekonomicznym, społecznym, środowiskowym. Na dłuższą metę ten mechanizm nie może mieć dalej miejsca.
Ale ani unijna (WPR), ani strategia „Od pola do stołu” nie oferują wystarczających rozwiązań.
– Dużą część budżetu Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) nadal przeznacza się na ryczałtowe dopłaty do gruntów, a w wielu państwach członkowskich także na płatności związane z wielkością produkcji – mówi prawniczka. – Polityczni decydenci nie podjęli dotąd żadnych konsekwentnych działań politycznych w celu zmiany systemu. Krowa trzymana w oborze to większa płatność. Też na tym polega problem. Na braku motywacji finansowej dla rolników.
Zaproponowana w maju 2020 r. w ramach Zielonego Ładu strategia „Od polu do stołu” jest ambitna. Zakłada, że do 2030 roku rolnicy z krajów UE ograniczą o 50 proc. użycia pestycydów, o 20 proc. nawozów, a 25 proc. gruntów rolnych stanie się uprawami ekologicznymi. Problem w tym, że to komunikat Komisji Europejskiej niewiążący legislacyjnie. Ministrowie rolnictwa państw członkowskich przyjęli strategię, ale do żadnych działań w celu osiągnięcia wytyczonych celów się nie zobowiązali.
– Budżet WPR jest tak skonstruowany, by pieniądze trafiały do tych największych. Ostatnie 20 lat takich działań doprowadziło do tego że 20 proc. bierze 80 proc. środków. W efekcie, tylko od 2015 roku zniknęło 25 proc. małych gospodarstw – punktuje Zwolińska.
Można inaczej
– Konkurencyjność to ukochane słowo UE i Światowej Organizacji Hadlu. Ciągle słyszymy, że musimy zwiększać produkcję. Tymczasem już dziś możemy wyżywić 12 mld ludzi. Zła jest dystrybucja, polityka, globalny podział na biedne południe i bogatą północ. Rolnicy wcale nie muszą ze sobą konkurować. To bardzo błędne założenie polityczne – przekonuje prawniczka. – Absolutnie można inaczej. Można produkcję zwierzęcą rozpraszać, łączyć z kwaterowaniem, wypasem holistycznym. Narzędzi jest wiele.
Prof. Karaczun: – Możemy wykorzystać zwierzęta jako producentów nawozów naturalnych. Bez tego rolnictwo nie wręcz nie powinno istnieć. Ale nie da się zrobić tego w gospodarstwach wielkoprzemysłowych. Gnojowica nie zatrzyma tyle węgla organicznego co obornik, bez którego polskie gleby umierają, są nieodporne na suszę. Gnojowica może być stosowana jako nawóz jeśli jest przefermentowana, ale nie wzbogaca tak bardzo gleby jak obornik. Zwykle jest oczyszczana i wrzucana jako ściek.
Do holistycznego podejścia namawia też Justyna Zwolińska. – Zwierzęta gospodarskie nie tylko dostarczają produktów. Są częścią ekosystemu, który pozwala nam uciec od niebezpiecznej chemii. Są w Polsce tereny, np. Natura 2000, gdzie intensywny wypas jest bardzo zalecany. Od lat rośliny w symbiozie ze zwierzętami. Tylko dlatego ten ekosystem trwa.
Zbigniew Karaczun i Justyna Zwolińska są współautorami „Atlasu Mięsa 2022” wydanego przez Fundację im. Heinricha Bölla w Warszawie we współpracy z Instytutem na rzecz Ekorozwoju. To zbiór aktualnych danych i faktów dotyczących konsumpcji, produkcji, przetwórstwa i handlu mięsem. Publikację można pobrać bezpłatnie: https://pl.boell.org/pl/publikacje. Wydawnictwu towarzyszy seria podcastów „Co z tym mięsem?”, które można znaleźć na platformach Spotify, Google Podcast i Apple Podcasts
MIĘSO W LICZBACH
* W ciągu ostatnich 50 lat liczba ludzi na świece się podwoiła a produkcja mięsa wzrosła trzykrotnie. W latach 70. przodowały USA i UE, ale już w latach 90. światowym liderem stały się Chiny (w 50 lat produkcję zwiększyły 10-krotnie).
* Pięć największych koncernów mięsno-mlecznych na świecie ( JBS, Tyson, Cargill, Daairy Farmers od America, Fonterra) generuje wię cej emisji gazów cieplarnianych rocznie niż największe koncerny naftowe takie jak Exxon, Stell czy BP.
* 20 największych firm hodowlanych na świecie jest odpowiedzialnych za więcej emisji gazów cieplarnianych niż Niemcy, Wielka Brytania czy Francja razem wzięte.
* W latach 2006-17 wycięto ok. 220 km kwadratowych amazońskich lasów tropikalnych i cennej przyrodniczo sawanny Cerrado. To powierzchnia równa połowie Francji. Za prezydentury Jaira Bolsonaro, który zalegalizował ekspansję agrobiznesu w lasach równikowych i na sawannie, wskaźniki wylesiania rosną. – W 2019 r. w Brazylii zabito 29 działaczy ekologicznych, 90 proc. z nich w rejonie Amazonii – podaje organizacja pozarządowa Global Witness.
* Od 1990 r. światowe zużycie pestycydów podwoiło się. Brazylia, która jest światowym liderem produkcji soi, stosuje dziś 9 razy więcej pestycydów niż 30 lat temu. W tym czasie powierzchnia brazylijskich upraw soi wzrosła 6-krotnie.