We wtorek odnotowano prawie 70 interwencji, w środę rano było jeszcze kilka. To skutki burzy, która przeszła nad powiatem zamojskim. Najgorzej było w Szczebrzeszynie.
Wtorkowe popołudnie i wieczór sprawiły, że pełne ręce roboty mieli strażacy w niemal całym województwie. Jak informowaliśmy już wczoraj, tego dnia odnotowano w regionie ponad 500 różnego rodzaju zdarzeń związanych z pogodą. Dramatycznie było m.in. w powiecie świdnickim, ale również zamojskim.
- Odnotowaliśmy we wtorek dokładnie 69 zdarzeń związanych z pogodą, najwięcej było ich w mieście i gminie Szczebrzeszyn, bo 31 - mówi kpt. Bartłomiej Jakóbczak z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Zamościu.
We wtorek nie tylko mocno padało, co sprawiło, że wiele ulic np. Szczebrzeszyna zostało zalanych, ale też w trakcie nawałnicy wiał wyjątkowo silny wiatr. Dlatego aż 38 razy strażacy w powiecie byli wzywani do usuwania drzew powalonych na drogi czy chodniki. W ośmiu przypadkach usuwali takie połamane drzewa z budynków.
Burmistrz miasteczka już we wtorek wieczorem poinformował, że straty sięgają milionów. Na środę rano zwołał sztab kryzysowy.
Wichura zerwała w całym powiecie 8 linii energetycznych. Strażacy nie tylko je zabezpieczali. Ponieważ prądu nie było np. w Sułowcu (gm. Sułów), to wysłali tam samochód z agregatem prądotwórczym, by utrzymać zasilanie respiratora, do którego podłączony był ciężko chory człowiek.
Jeździli również kilka razy do zerwanych dachów, wypompowywali wodę z budynków. W miejscowości Mokrelipie gasili pożąr drzewa, które zapaliło się od pioruna.
Ratowali też bociany, np. te z gniazda na słupie energetycznym, które zaczęło się palić po zwarciu w Komarowie-Psadzie, a także dwa, które podmuch wiatru wyrzucił z gniazda w Wierzbiu (gm. Łabunie).
- Do likwidacji skutków burz zostały zaangażowane pojazdy z JRG Zamość i Szczebrzeszyn oraz 23 z jednostek OSP z terenu powiatu zamojskiego - podsumowuje kpt. Jakóbczak.