Otwarta z wielką pompą obwodnica przygraniczej wioski cieszy jej mieszkańców. Zastrzeżenia mają do pracy drogowców
- Dla nas ta obwodnica, to jak zbawienie. Przez te kolejki TIR-ów, które ciągnęły się do granicy problemem był nawet dojazd do Lubyczy Królewskiej, choć to raptem kilka kilometrów. Teraz będzie lepiej - mówi Helena Ryba z Hrebennego. Trochę jej tylko przykro, że na uroczystość otwarcia dwukilometrowego odcinka nikt miejscowych nie zaprosił. - Ja się dowiedziałam o tym z telegazety - opowiada kobieta.
Pan Andrzej, młody rolnik z Hrebennego żal do drogowców ma dużo większy. - Bo całkiem mi pole zniszczyli. Jeździł po mojej ziemi ciężki sprzęt. U mnie myli beczki po betonie. Swoje zrobili i pojechali, a bałagan został - opowiada mężczyzna i pokazuje góry śmieci i porozrzucane wszędzie korzenie. - Chciałem tu sobie modrzewie posadzić. Ale na tak zniszczonym polu się nie da.
Gospodarz, podobnie jak jego sąsiedzi miał podpisaną umowę z wykonawcą na udostępnienie gruntów na czas budowy. Gwarantowano mu, że już po zakończeniu prac, wszystko zostanie posprzątane. - Chodziłem, prosiłem, przypominałem. Za każdym razem obiecywali, że nawiozą mi nowej ziemi, ale jak dotąd nic w tej sprawie nie zrobili - twierdzi.
- Umowy z mieszkańcami na dzierżawy były zawierane poza kontraktem, dlatego rekultywacją tych terenów zajmiemy się w przyszłości, po zakończeniu budowy, a ta potrwa jeszcze do 30 czerwca - mówi Ewa Kordon, inżynier kontraktu.
Miejscowi narzekają jednak nie tylko na bałagan. Twierdzą, że obwodnica została wybudowana byle jak. Pokazują ziemię osuwającą się ze skarp od strony przejścia granicznego. - Ruch jest tutaj przecież ogromny, jak stanie tam kilkadziesiąt TIR-ów z ładunkiem , to nie wiadomo, czy to wytrzyma - wskazuje jeden z rolników. - To zupełnie naturalne zjawisko - uspokaja inż. Kordon. - To np. wynik opadów. Zmieni się to dopiero, gdy trawa się ukorzeni.
Okazuje się jednak, że usterek było więcej. - Uwzględniliśmy je przy odbiorze technicznym. Wykonawca jest zobowiązany usunąć je do końca czerwca - informuje Zbigniew Szepietowski z lubelskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Obiecuje również reagować, jeśli okaże się, że będą problemy z wyegzekwowaniem naprawy szkód powstałych podczas realizacji inwestycji. Do tematu na pewno wrócimy.