Politycy nie kwapią się z jasnymi deklaracjami. Nic dziwnego. Walka o fotel prezydenta miasta nie będzie łatwa, bo trzeba zmierzyć się z obecnym gospodarzem Ratusza.
Jednak już zamojscy działacze polityczni nie są tak skłonni do odważnych prognoz. Milczy nawet sam zainteresowany. – Do wyborów jeszcze daleko, na razie mam inne sprawy na głowie – ucina Marcin Zamoyski, prezydent Zamościa.
Ostrożności nigdy za wiele. Tym bardziej że prezydent obok sukcesów ma, według niektórych radnych, poważną wpadkę. – Chodzi o budowę zakładu utylizacji odpadów – mówi Krzysztof Zwolan, zamojski radny od niedawna w PiS. Od ponad roku mieszkańcy osiedli Janowice, Reymonta i Orzeszkowej protestują przeciwko wybudowaniu zakładu przy pobliskiej oczyszczalni śmieci. – Prezydent niepotrzebnie się upierał przy tej lokalizacji. Teraz zdał sobie sprawę, że nie może zlekceważyć pięciu tysięcy wyborców i chce się zgrabnie wycofać, zanim zgłosi swoją kandydaturę w wyborach.
Jego zdaniem na rywalizację z Zamoyskim miałby szansę silny prawicowy kandydat popierany przez PiS i LPR. Na razie mówi się, że mógłby to być sam Zwolan bądź Andrzej Lubczyk, wiceprezydent za kadencji prezydenta Marka Grzelaczyka. Na giełdzie pojawia się jeszcze jedna osoba. – Maria Gmyz to także bardzo dobra kandydatura. Ale to tylko gdybanie. Na razie niczego nie wykluczamy. Pomysł prawicowej koalicji też jest do przyjęcia – mówi Marek Suszek, przewodniczący Zarządu Powiatu Grodzkiego LPR w Zamościu.
Dużo wskazuje na to, że silnego wspólnego kandydata może wystawić też lewica. – Przełamujemy lody. Razem pójdziemy na pochód w Święto Pracy. Rozmowy o wspólnej liście i kandydacie też będą – zapowiada Witold Tkaczyk, szef zamojskiego SLD, który 4 lata temu był głównym rywalem Zamoyskiego do fotela prezydenta. Tym razem nadzieją zamojskiej lewicy jest szef SdPl, były poseł Jan Byra. – Byłaby to znakomita kandydatura. Człowiek o nieposzlakowanej opinii, w dodatku znakomicie obeznany ze sprawami miasta – uważa Marek Ciastoch, zamojski radny i członek SdPl. Jednak na razie Byra, który wrócił na stanowisko sekretarza redakcji „Tygodnika Zamojskiego”, jest w niezręcznej sytuacji. – Przede wszystkim staram się namówić kolegów z lewicy, aby usiedli przy stole i porozmawiali, co można wspólnie zrobić dla miasta. Tylko to się liczy.