Szósty rok toczy bój z sąsiadami o kawałek ziemi, a przy okazji kwestionuje pracę urzędników, którzy odrzucają jej skargi jako bezzasadne. Uważa, że to zmowa.
Dawno temu w Hrubieszowie
Wszystko zaczęło się trzydzieści lat temu od podziału ziemi po rodzicach pani Krystyny. Działka, którą dostała, leżała obok gruntów brata. Ten ostatni kilkanaście lat później oddał część swojej działki córce. Problemy zaczęły się w 1999 roku, kiedy bratanica pani Krystyny i jej mąż postanowili wybudować dom. – Nie zgodziłam się na tę budowę, bo granica między naszymi działkami była źle wyznaczona – mówi Skiba. – W rzeczywistości mój teren okazał się mniejszy niż w dokumentach. Nie miałam zapewnionego wystarczającego dojazdu na swoją działkę. Ale pozwolenie na budowę i tak dostali.
Wydział Budownictwa i Architektury Starostwa Powiatowego w Hrubieszowie nie widzi nic dziwnego w tym, że zgoda została wydana. – Wszystkie dokumenty i przedstawiony projekt były w porządku, więc nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń – mówi Zygmunt Kopera, naczelnik wydziału.
Odwołanie za odwołaniem
Według pani Krystyny, stan faktyczny nie zgadzał się z dokumentacją i dlatego złożyła odwołanie od decyzji starostwa. Po kilku miesiącach sprawa trafiła do zamojskiej placówki Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. Ten podtrzymał w mocy decyzję hrubieszowskich urzędników. Kobieta poskarżyła się wtedy do Naczelnego Sądu Administracyjnego. – Ale NSA jej skargę też oddalił. Wszystkie instancje uznały, że w tej sprawie nie było żadnych nieprawidłowości – mówi Kopera.
Pani Skiba wielokrotnie zwracała się też do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Hrubieszowie, aby sprawdził, czy budowa domu może być prowadzona. Inspektorzy dopatrzyli się tylko jednej nieprawidłowości: przy stawianiu ścian piwnic zastosowany został niewłaściwy materiał budowlany. Inwestor musiał naprawić ten błąd i przedłożyć inspektoratowi odpowiednią ekspertyzę techniczną. – Mieli na to dwa miesiące, a zwlekali przez rok. I nikt nie wyciągnął wobec nich żadnych konsekwencji. Urzędnicy szli im cały czas na rękę – uważa nasza rozmówczyni.
Innego zdania są sami inspektorzy. – Zwłoka była uzasadniona, bo projektant budynku był chory i nie mógł od razu przygotować odpowiednich dokumentów – twierdzi Tomasz Brzóska, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. – Zostaliśmy o tym uprzedzeni i dlatego przedłużyliśmy czas na ich dostarczenie. A przy budowie zostały wykonane odpowiednie roboty zabezpieczające i zgodziliśmy się na użyte materiały.
Niech sąd rozsądzi
Mieszkanka Hrubieszowa uważa, że i w tym przypadku doszło do zaniedbania. Dlatego kilkakrotnie pisała skargi i odwołania od podjętych decyzji. – Wszystkie zostały oddalone przez każdą instancję, więc według prawa nie było tu żadnych nieprawidłowości – uważa Brzóska.
Pani Krystyna twierdzi, że urzędnicy starostwa – w porozumieniu z sąsiadami – cały czas działają na jej szkodę. Dlatego nie zamierza się poddawać i dalej dochodzić swoich racji. Od pewnego czasu sprawa jest rozpatrywana przez hrubieszowski sąd. Na początek lutego zaplanowana została kolejna rozprawa.