Wpołowie czerwca 1947 r. na Zamojszczyźnie rozpoczęła się Akcja „Wisła”. Szacuje się, że w jej wyniku przymusowo przesiedlono ponad 15 tys. osób pochodzenia ukraińskiego. Do dziś operacja budzi ogromne kontrowersje.
– Watahy ukraińskie terroryzowały ludność cywilną, napadały na urzędy, policjantów i polskich żołnierzy – mówi płk Czesław Pakulniewicz, prezes zamojskiego Związku Byłych Żołnierzy LWP. – Bez pozbawienia bandziorów zaplecza, czyli ukraińskich wsi, nie można byłoby sobie z nimi poradzić. Akcja była koniecznością... Dla nas to oczywiste.
Akcja „Wisła” to kryptonim antyukraińskiej operacji wojskowej, która została przeprowadzona w 1947 r. Uczestniczyło w niej 17 tys. żołnierzy WP, WOP i KBW. Na Zamojszczyźnie akcja rozpoczęła się w połowie czerwca 1947 r. Działała tutaj podgrupa operacyjna „Południe” złożona głównie z żołnierzy 3 Dywizji Piechoty. Z powiatów tomaszowskiego, hrubieszowskiego i biłgorajskiego przesiedlono ponad 15 tys. osób. Mieszkańców wsi rozdzielano i poszczególne rodziny wysłano do różnych miejsc, głównie na tzw. ziemiach odzyskanych. Przystąpiono także do likwidacji działających na Zamojszczyźnie oddziałów UPA i OUN.
Ppłk Henryk Grabowski z Hrubieszowa służył wtedy w VI Pułku II Dywizji Piechoty. Był porucznikiem. Brał udział w wysiedlaniu Ukraińców, m.in. z Uhnowa i Lubyczy Król. – Ukraińcy byli agresywni – wspomina. – Zdarzało się, że strzelali do naszych żołnierzy. My nie byliśmy brutalni. Gdyby nie akcja, Ukraińcy mordowaliby Polaków, jak na Wołyniu.
Mariusz Zajączkowski, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie twierdzi jednak, że w 1947 r. nie było konieczności przesiedlania Ukraińców. – Każde wojsko ma obowiązek zwalczania obcej partyzantki – tłumaczy. – Tyle że w regionie było ok. 150 upowców i drugie tyle z nimi współpracowało. W1947 r. nie byli zagrożeniem. Uważam, że Akcja „Wisła” była niepotrzebna. Można było tę kwestię rozwiązać inaczej.