Po wypróbowanych sposobach metodach oszustw "na wnuczka” i "na brata”, przyszedł czas "na syna”. Ta metoda okazała się skuteczna. Starsze małżeństwo z Zamościa straciło wszystkie oszczędności.
- Mamo, miałem wypadek - zwrócił się do niej płaczliwy głosem mężczyzna podający się za syna. - Nikomu nic poważnego się nie stało, ale muszę pokryć szkody.
Poprosił o pilną pomoc. - Dla uwiarygodnienia sytuacji, w której się znalazł, przekazał słuchawkę telefonu rzekomemu policjantowi - opowiada nadkom. Joanna Kopeć, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
Podszywający się pod stróża prawa rozmówca przekonał starszą panią, że jej syn, który był sprawcą wypadku drogowego, potrzebuje gotówki do naprawienia wyrządzonych szkód.
Po pieniądze miał zgłosić się przedstawiciel instytucji ubezpieczeniowej. Starsze małżeństwo przygotowało ponad 50 tys. złotych. Po kolejnym telefonie 70-latka wyszła przed dom i przekazała nieznajomemu mężczyźnie oszczędności. W język ugryzła się po wszystkim.
Po sprawdzeniu wyszło na jaw, że ich syn jest nie miał żadnego wypadku.
- Pod żadnym pozorem nie przekazujmy pieniędzy obcym osobom - apeluje Joanna Kopeć. - Pamiętajmy, że oszuści stosują różne metody, by wzbudzić nasze zaufanie i przekonać o autentyczności sytuacji, w której się znaleźliśmy. W kontaktach z nieznajomymi zachowajmy wzmożoną czujność i rozwagę. Przed podjęciem decyzji, co do przekazania pieniędzy, sami skontaktujmy się z osobą, za którą podaje się telefoniczny rozmówca.
W razie jakichkolwiek wątpliwości trzeba skontaktować się z policją.