Ranami rąk i nóg skończył się dla 63-letniej kobiety i jej 6-letniej wnuczki ze Zwódnego pod Zamościem spacer do lasu. W czwartek po południu zostały pogryzione przez dwa duże psy. Gdyby nie interwencja sąsiada, który przegonił zwierzęta, zdarzenie mogło zakończyć się tragicznie.
55-letni zamościanin odpowie najprawdopodobniej za narażenie poszkodowanych na utratę zdrowia. – Czekamy jeszcze na opinię lekarza opiekującego się poszkodowanymi – mówi Lackowski. – Wtedy będziemy mogli wnioskować o ukaranie. Jeśli się okaże, że obrażenia są poważne, może mu grozić od roku do 10 lat pozbawienia wolności.
Psy prawdopodobnie same wydostały się za ogrodzenie. Nie wiadomo, dlaczego zaatakowały spacerowiczów. Po zdarzeniu zostały przewiezione do schroniska dla bezdomnych zwierząt w Zamościu. – Teraz są pod obserwacją powiatowego lekarza weterynarii – mówi Piotr Łachno, kierownik schroniska. – Trzeba sprawdzić, czy nie chorują na wściekliznę. Może to potrwać do 10 dni. W tej chwili zachowują się spokojnie.
Policja przyznaje, że tak poważnego pogryzienia nie było w okolicy od bardzo dawna. – Zdarzały się drobne incydenty, niegroźne pokąsania. Ale ta sprawa jest wyjątkowa – dodaje Lackowski.
Szpital nie udziela informacji na temat stanu zdrowia pogryzionych.