Z pozoru nic nadzwyczajnego. Ot, paprotka o nietypowych liściach. A jednak to, że dwie takie rosną na łące w Roztoczańskim Parku Narodowym, jest wydarzeniem. Bo to długosz królewski – gatunek, którego dotychczas tutaj nie było.
– To rzeczywiście ważne dla nas odkrycie, bo stajemy się teraz ostoją kolejnego gatunku paproci objętego ścisłą ochroną. Dotąd mieliśmy takich sześć i słynęliśmy z tego, teraz mamy siedem – mówi Bogusław Radliński, główny specjalista w Stacji Bazowej Zintegrowanego Monitoringu Środowiska Przyrodniczego RPN.
To właśnie on na początku lipca zupełnie przypadkowo natrafił na dwa osobniki długosza królewskiego (Osmunda regalis L.). Rosną na łące przeznaczonej do koszenia, w obrębie parku, ale na szczęście poza szlakami. Więc nikt raczej nie powinien ich znaleźć i zniszczyć.
Znalezisko jest też zabezpieczone. – W żaden specjalny sposób, po prostu lekko zaznaczone, aby paprocie nie zostały przypadkiem skoszone – tłumaczy Radliński.
Dodaje, że długosz królewski to bardzo rzadka paproć. Dotąd stanowiska jego występowania znane były na Lubelszczyźnie jedynie w kilku lokalizacjach Puszczy Solskiej. Skąd wzięły się w RPN? –Rozmnażają się za pomocą maleńkich zarodników, które mógł przynieść do nas nawet wiatr, ale równie dobrze mogły się przemieścić np. na kołach jakiegoś pojazdu. Tego nie wiemy – mówi specjalista.
Nie ma natomiast wątpliwości, że samo pjawienie się tego gatunku w takiej lokalizacji można wiązać ze zmianami klimatu. – To gatunek atlantycki, w warunkach naszych zim po prostu wymarzał, ale ostatnie zimy miały łagodny przebieg – wyjaśnia.
Oczywiście będzie długosza królewskiego obserwował. Na razie nie wiadomo, czy tych paproci wyrośnie więcej. Dwie niedawno odkryte są niewielkie, nie mają jeszcze zarodni, nie przekraczają 40 cm wysokości, a w naturze potrafią dorastać nawet do ponad metra.
Byłoby jednak dobrze, gdyby się rozmnożyły. Bo Osmunda regalis L.jest objęty ścisłą ochroną i umieszczony na czerwonej liście roślin i grzybów Polski w grupie okazów narażonych na wyginięcie.