Zamość: W magistracie pojawili się pierwsi chętni do przejęcia udziałów w Zamojskim Szpitalu Niepublicznym przy ulicy Peowiaków. W tym gronie znalazł się... związek zawodowy
– Inwestorzy z kapitałem albo technologią są potrzebni w szpitalu, jednostka w końcu musi się rozwijać. Ale jak słyszę, że związek zawodowy chce być właścicielem i stanąć po stronie pracodawcy, to ciarki mi po plecach przechodzą – powiedział Marek Ciastoch, lewicowy radny na posiedzeniu Komisji Budżetowej Rady Miasta Zamość.
Ciastoch nie był odosobniony w swoich odczuciach, bo komisja nie zaakceptowała przedłożonej przez prezydenta miasta uchwały w sprawie zgody na podwyższenie kapitału ZSN. W praktyce oznacza to jedynie tyle, że radni umyli ręce od odpowiedzialności. – Wcześniej w Polsce nikt nie prowadził w ten sposób prywatyzacji szpitala, więc na wszelki wypadek chcieliśmy uzyskać zgodę radnych. Tak naprawdę decyzje leżą w rękach prezydenta – wyjaśnia Krzysztof Tuczapski, prezes zarządu ZSN.
Także dla „Solidarności” to nietypowa sytuacja. – Wcześniej żaden terenowy oddział „Solidarności” ani centrala związku nie prowadziły inwestycji kapitałowych, więc jesteśmy pionierami – potwierdza Andrzej Olborski, przewodniczący zamojskiego oddziału NSZZ „Solidarność”. – Niektórzy mogą się dziwić, ale wszystko jest zgodne z prawem. Jako związek posiadamy osobowość prawną, a pieniądze mamy z przyznanego przez sąd zwrotu majątku komisji zakładowych NSZZ „Solidarność”, zajętego przez państwo na początku lat 80. – uzupełnia.
Przewodniczący nie chce ujawniać, ile chce zainwestować jego związek. Nieoficjalnie udało się nam ustalić, że może chodzić o około 800 tys. zł na uruchomienie oddziału rehabilitacji gruźliczej i ogólnej, który mógłby zacząć funkcjonować od przyszłego roku. Negocjacje w tej sprawie „Solidarność” chce rozpocząć jeszcze w tym miesiącu. Szpitalem interesuje się też drugi inwestor. To krakowska firma komputerowa, która chce przeprowadzić wartą 1,5 mln zł informatyzację szpitala, przejmując w zamian część udziałów spółki. – Dzięki temu nasze wydatki spadną o około 15 proc. W efekcie inwestycja zwróci się w okresie do półtora roku – przewiduje prezes Tuczapski. •