Zamiast zbijać bąki, trzy razy w tygodniu zbierają się na treningach. Praca pod okiem doświadczonego trenera przynosi efekty,
Wszystko zaczęło się cztery lata temu, kiedy w Szkole Podstawowej w Czartowczyku zameldował się nowy wuefista.
- Pomyślałem, że warto byłoby zachęcić uczniów do uprawiania zapasów w stylu klasycznym - wspomina Daniel Chwastek, były zapaśnik Pogoni Ruda Śląska, Siły Mysłowice i Legii Warszawa, który ma za sobą także występy w kadrze narodowej, a na koncie kilkanaście medali mistrzostw Polski.
Tak powstał LUKS Pogoń Czartowczyk. Pod okiem trenera Chwastka zapaśnicy trenują cały czas. Kilka miesięcy temu wyszli z nową inicjatywą. - Postanowiliśmy spróbować sił w sumo - opowiada Chwastek. - W sierpniu zaproszono nas na Ogólnopolski Puchar Warmii i Mazur.
To był wymarzony debiut. Sumici Pogoni zdobyli w Rucianem Nidzie 7 medali. Później pojechali na Puchar Polski do podwarszawskiego Kampinosu, gdzie 10 razy stawali na podium. Podczas kolejnego Pucharu Polski, który rozegrano dwa tygodnie temu w Białymstoku, zgarnęli 8 krążków. Złoto zdobył Wojciech Ciepliński, a Tomasz Zubiak, Marcin Ciureja, Jakub Kopytko, Mateusz Dudek, Tomasz Górnik, Szymon Gaudnik i Damian Hałasa wrócili do domu z brązowymi medalami.
Kolejny pucharowy turniej odbędzie się 9-10 listopada w Warszawie.
- Pogoń rozsławia naszą gminę na arenach sportowych całej Polski - cieszy się Mariusz Zając, burmistrz Tyszowiec. Urząd Miasta zabezpieczył w tym roku na działalność klubu 10 tys. zł. - Mamy powody do dumy - mówi Elżbieta Zezula, dyrektor Szkoły Podstawowej w Czartowczyku. - Cieszymy się z sukcesów naszych uczniów.
Na treningi w Czartowczyku i Tyszowcach przychodzi trzy razy w tygodniu 30 zawodników w wieku 7-17 lat. - Każdy musi sam przekonać się do tego, że to ciekawa dyscyplina - mówi Jakub Kopytko. - Jeżeli ktoś myśli, że naprzeciwko siebie mogą stanąć tylko dwa grubasy, jest w błędzie - dodaje filigranowy Tomasz Zubiak. - Liczy się koncentracja i technika. Trzeba też mieć mocne nogi.
Samo sumo ma bardzo proste i przejrzyste zasady: przegrywa ten zawodnik, który jako pierwszy opuści pole walki lub dotknie podłoża inną częścią ciała niż stopa. Pokazując przed walką puste ręce sumici oznajmiają, że nie mają broni, a jednocześnie deklarują, że walka będzie czysta. Klaszczą w ręce, tupią. Taka ceremonia trwa dłużej niż sama walka. Starcia są bardzo krótkie. Walka rozstrzyga się często w pierwszej sekundzie.
Jest wiele dróg do zwycięstwa. Przeciwnika można wypchnąć, podciąć, usunąć mu się z drogi, a nawet wynieść trzymając za pas mawashi. Nie wolno uderzać pięścią, dusić wtykać palców w oczy, ciągnąć za włosy, kopać w brzuch i klatkę piersiową, a także chwytać za pas we wrażliwym miejscu.
- To dyscyplina jednego błędu, który można poprawić dopiero na kolejnych zawodach - wskazuje trener Chwastek.