- PSL zawsze było za wejściem do UE, ale na rozsądnych warunkach. Musieliśmy najpierw zrobić co w naszej mocy, aby zapewnić jak najlepsze warunki, a dopiero potem zdecydować. Wniosek o przyjęcia składał wszak premier Waldemar Pawlak. Niedawno wicepremier Jarosław Kalinowski w Kopenhadze używał wszelkich możliwych sposobów, by wynegocjować jak najlepsze warunki. Będąc w opozycji, wymusiliśmy na rządzie kolejne korzystne ustawy, m.in. o ustroju rolnym i biopaliwach. Owszem, nie są one doskonałe, ale to lepiej, niż gdyby ich nie było wcale. Teraz, kiedy uważamy, że warunki naszego wejścia są godne, możemy zdecydować. Połowa zarządów wojewódzkich PSL już powiedziała tak dla UE, a druga połowa nie powiedziała nie.
• Rada Naczelna PSL opowiedziała się za wejściem. Pan też?
- Tak. Uważam, że wejście do UE to decyzja strategiczna, której skutki odczujemy w przyszłości. To szansa przede wszystkim dla młodego pokolenia, ale nie tylko. Mamy teraz przed sobą wybór: albo należymy do rozwiniętej chrześcijańskiej cywilizacji zachodniej, albo stajemy się coraz mocniej podupadającym wschodem.
• Jednak prezes lubelskiego PSL Zdzisław Podkański głosował przeciw.
- Wartością PSL jest możliwość ścierania się wewnątrz partii różnych poglądów, także na temat naszego wejścia do UE. Z reguły jednak ci, którym nie po drodze z większością, wybierają własną, jak poseł Bogdan Pęk, który odszedł. I za to go szanuję.
• Czy nie boi się pan, że po wejściu do UE zatracimy tożsamość kulturową?
- Wręcz przeciwnie. Byłem wielokrotnie na Zachodzie i widziałem, jak się tam dba o lokalne dziedzictwo kulturowe. Wszak dopiero w strukturach unijnych rozkwitły współczesne nacjonalizmy, np. fryzyjski, lapoński czy flamandzki. Poza tym nasza kultura jest potężna, więc nie ma obawy, abyśmy ją zatracili.
• Zachodni farmerzy mogą wykupić naszą ziemię?
- Samo posiadanie ziemi nie stwarza warunków do godnego życia. Te zapewniają dopiero przewidywalność produkcji, system kontraktacyjny itp. A te warunki są wypracowane właśnie w UE. Poza tym kupujący u nas ziemię zachodni rolnicy przynoszą ze sobą tamtejsze dobre wzorce, z których mogą korzystać nasi.
• Może jednak nastąpić regermanizacja zachodniej części Polski.
- Jeżeli regermanizacją nazwać wykupywanie działek rekreacyjnych, to ona trwa od dawna. Mieszkańcy Berlina, leżącego bliżej granicy z Polską niż Zamość od Lublina, masowo wykupują działki w Polsce, tyle że przez podstawione osoby. Niemieccy rolnicy jakoś nie spieszą się do kupowania ziemi w Polsce. Tą interesują się niemal wyłącznie Holendrzy. Nie ma więc powodów do obaw. Ale są nadzieje; właściciele działek rekreacyjnych będą potrzebować fachowców od budownictwa i ogrodnictwa, czy innych specjalistów. Dadzą więc pracę.
• Będziemy więc robotnikami u obcych, i to we własnym kraju?
- Dla młodego pokolenia nie ma żadnego znaczenia, czy chleb kupi za złotówki czy euro. Jeśli dziś nie może kupić za złotówki, to może kupi za euro. Poza tym będziemy takimi pracownikami, na ile będą nas oceniać. Jeśli będziemy dobrzy, to nie będziemy robotnikami, ale zarządcami.
• Gdy wejdziemy do unii, wzrosną ceny wielu towarów.
- Oczywiście. Ale niektórych spadną. Poza tym zgodnie z zasadą naczyń połączonych wzrosną nasze płace do poziomu europejskiego. Nie od razu, ale wzrosną na pewno.
• Skoro ma być tak dobrze, to skąd tak liczne grono przeciwników?
- Gdy ponad tysiąc lat temu nasi przodkowie przechodzili na chrześcijaństwo, także było wielu zwolenników pozostania przy pogaństwie. Że decyzja przyjęcia nowej wiary była słuszna, przekonaliśmy się kilkaset lat później, a jej pozytywne efekty odczuwamy do dnia dzisiejszego. My może nie zauważymy od razu pozytywnych skutków integracji, ale jeśli tego nie zrobimy, to nasze dzieci nam nie wybaczą.