Polska będzie się ubiegać w Unii Europejskiej o status równoprawny z innymi państwami - podkreślił w wywiadzie dla dziennika "Financial Times" prezydent Aleksander Kwaśniewski. Omówienie wywiadu opublikowano w piątkowym wydaniu gazety.
"Nie musi być tak, by Europa przez najbliższe lata żyła w formacie 15 plus 10. Od 1 maja 2004 roku UE będzie musiała żyć w formacie 25. UE naprawdę stanowi całość i nie będzie w niej różnicy między pierwszą, drugą czy trzecią grupą Unii Europejskiej" - podkreślił Kwaśniewski.
W opinii polskiego prezydenta, UE powinna przestrzegać zasady stopniowej ewolucji, a nie tworzenia ram, "do których każdy musi zostać wepchnięty". W tym kontekście nawet traktatu konstytucyjnego nie należy traktować jako ostatniego słowa w ewolucji UE.
Aleksander Kwaśniewski wypowiedział się z uznaniem o projekcie traktatu konstytucyjnego, w tym o osiągniętej w nim równowadze między "koncepcją wspólnotową, koncepcją narodową i koncepcją regionalną". Zaznaczył jednak, że w przyszłości prawdopodobnie "coraz więcej elementów politycznych obejmie koncepcja wspólnotowa, jeśli poszczególne kraje będą chciały zrezygnować z dalszych swych praw".
Prezydent zastrzegł, że chciałby pewnych zmian w projekcie traktatu. Przeciwny jest nowej procedurze głosowania, zapewniającej największym państwom dodatkowe głosy kosztem innych, w tym Polski. W rozmowie z "Financial Times" opowiedział się za zasadami głosowania, zawartymi w Traktacie Nicejskim.
W opinii Aleksandra Kwaśniewskiego, każde państwo powinno mieć swego unijnego komisarza. Choć nie jest to może rozwiązanie najbardziej pragmatyczne, to dawałoby ono każdemu państwu "poczucie, że ma w Europie swą rolę do odegrania".
Prezydent ostrzegł, że Polska nie odniesie sukcesu akcesyjnego, dopóki jej eurosceptyczni rolnicy nie odczują korzyści, płynących z unijnej polityki rolnej, w tym dotacji bezpośrednich. "Jeśli się to nie uda, będzie to oznaczało polityczną katastrofę dla rządu" - powiedział.
Zdaniem Aleksandra Kwaśniewskiego, kryzys iracki nie spowodował zasadniczego rozłamu między USA a Niemcami i Francją. "Powiedziałbym, że Irak jest tylko epizodem w stosunkach transatlantyckich, nie jest nowym etapem, po którym Ameryka, Niemcy i Francja byłyby niezdolne do komunikowania się. Należy go uważać za fragment historii, a nie za punkt zwrotny, po którym wszystko jest połamane i zniszczone" - pokreślił.
Prezydent zaznaczył, że mimo ryzyka dla własnych żołnierzy Polska nie zamierza wycofywać się z Iraku, gdyż wie, jak niebezpieczne jest lekceważenie zagrożenia dla pokoju, stwarzanego przez kogoś takiego jak Saddam Husajn. Nawiązując do pobłażliwości, okazywanej niegdyś Hitlerowi, powiedział: "Być może w Polsce jesteśmy bardziej wrażliwi, gdyż wiemy bardzo dobrze, co znaczy nie działać w obliczu zagrożenia".