Znany malarz Zdzisław Beksiński został zamordowany w nocy z poniedziałku na wtorek w swoim mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. Miał kilkanaście ran kłutych. Na razie nie ma żadnych informacji na temat sprawcy zabójstwa
Zwłoki Beksińskiego znalazł jego wieloletni znajomy Krzysztof Kupiec (który m.in. pomagał mu w zakupach, remontował jego mieszkanie). Malarz próbował zadzwonić do niego w poniedziałek ok. 22. - Kiedy dobiegłem do telefonu, zobaczyłem nieodebrane połączenia, to mnie zaniepokoiło, nigdy tak nie robił, zazwyczaj zostawiał wiadomość. Powiadomiłem rodzinę i sam pojechałem do niego - relacjonował.
Drzwi mieszkania były zamknięte od zewnątrz. - Kiedy w końcu weszliśmy do środka, zacząłem szukać pana Zdzisława. Nigdzie go nie było, sąsiadka powiedziała, że może być na balkonie. Także drzwi balkonowe były zamknięte, na balkonie leżał Beksiński - nie żył - opowiada Kupiec.
Ślady krwi wskazują na to, że został zamordowany w pobliżu drzwi, a później przeciągnięty na balkon.
Jego sąsiedzi podkreślają, że był bardzo miłym i bardzo ostrożnym człowiekiem, rzadko wychodził z domu. Przy drzwiach zainstalował videofon, dzięki któremu widział, kto dzwoni do drzwi.
Policja powołała do zbadania tej sprawy specjalną grupę, składającą się z funkcjonariuszy z wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw. Na razie nie ma żadnych danych o sprawcy zabójstwa. W wigilijną noc 1999 r. samobójstwo popełnił jego 41-letni syn Tomasz, znany dziennikarz muzyczny i tłumacz. Zwłoki syna odkrył ojciec.