Bez telefonu, za to z mniej lub bardziej zakamuflowaną nauką – taki wypoczynek dla swoich dzieci planuje coraz więcej rodziców.
– Córka idzie w tym roku do ósmej klasy i czeka ją egzamin na zakończenie nauki w podstawówce. Czasu na naukę nie będzie dużo, dlatego warto myśleć o tym już w wakacje – uważa Kamil Przysucha, tata uczennicy Szkoły Podstawowej nr 45 w Lublinie. – W lipcu wysłaliśmy ją na kolonie w Wielkiej Brytanii. To było zwiedzanie połączone z bardzo intensywną nauką języka angielskiego.
W sierpniu jedzie na obóz językowy w Tatry. Liczymy, że odpocznie chodząc po górach i w sympatycznej atmosferze powtórzy cały materiał z minionych lat.
Podobnymi argumentami przy wyborze kolonii kieruje się coraz więcej rodziców. – Syn w tym roku jedzie na kolonie po raz pierwszy. Wybierając wypoczynek nie kierowaliśmy się ceną, czy konkretną lokalizacją, a tym, żeby zabawa była jednak połączona z nauką. Stąd decyzja o koloniach edukacyjnych – przyznaje Ewa Miłoszek, mama ucznia z lubelskiej Szkoły Podstawowej nr 10. – Postawiliśmy na eksperymenty, bo syn zaczyna od września naukę chemii i chcieliśmy go do niej zachęcić pokazując, że może być fajna. Dodatkowo na koloniach będą elementy robotyki, a to może go zachęcić do znacznie intensywniejszego niż dotychczas poznawania informatyki i matematyki.
Coraz częstsze są też próby odciągania dzieci w czasie wakacji od telefonów. Taki zwyczaj istnieje m.in. podczas Kolonii w Siodle organizowanym przez Stajnie w Sadzie. W regulaminie wypoczynku znajduje się informacja o tym, że „na obozach obowiązuje ograniczony dostęp do telefonów (około godziny dziennie po obiedzie) i konfiskata przywiezionych słodyczy”.
– To odpowiedź na wieloletnie obserwacje wypoczywających u nas dzieci oraz na sugestie ich rodziców – przyznaje Małgorzata Sabarańska-Figas. – Dzięki sugerowaniu, by nie przywozić słodyczy oraz zrezygnować podczas zakupów w lokalnym sklepików z zakupu chipsów i napojów gazowanych, nie mamy problemów z bolącymi brzuszkami, a niejadkowie w cudowny sposób odzyskują apetyt.
Jak mówi właścicielka stadniny, danie dzieciom nieograniczonego dostępu do telefonów znacznie ułatwiło by jej pracę. Maluchy interesują się nimi tak bardzo, że właściwie nie potrzebowałyby żadnych dodatkowych atrakcji.
– Bez telefonu musimy stworzyć bardzo bogaty program, który je zainteresuje i robimy to. Widzimy, że telefony potrafią skutecznie wyizolować z wszelkiej aktywności i integracji z rówieśnikami. Bez nich funkcjonują znacznie lepiej i odkrywają, że bez nich można się doskonale bawić. Nie mamy sytuacji, że dziecko zasypia o północy z telefonem w ręku. Rodzice nie są też niepokojeni nadmiernymi telefonami. Wcześniej zdarzało się, że niektóre dzieci dzwoniły dosłownie co 5-10 minut by informować, co właśnie robią. Teraz są nastawione na działanie, a nie mówienie o nim.