Drogowcy z powiatów parczewskiego, radzyńskiego i bialskiego nie utwardzili w tym roku nawet jednego metra drogi. Podobnie będzie i w roku przyszłym. Brak infrastruktury drogowej pogłębia zapaść cywilizacyjną Południowego Podlasia wobec innych regionów kraju.
Drogowcy uważają, że przy takiej mizerii finansowej nie ma sensu inwestować w nowe drogi. Lepiej ratować stare. – Przykładem może być asfaltówka prowadząca od Hanny, przez Mosty, Jabłoń do Rudna. To ważny ciąg komunikacyjny. Od 5 lat zabiegamy o pieniądze na jego remont. Jeżeli nie przeprowadzimy go szybko, droga zostanie całkowicie zdewastowana. Jest popękana wzdłuż i wszerz. – podkreśla R. Kopeć.
Dodaje, że budowę drogi Parczew - Milanów utrudnia nieuregulowana sytuacja własnościowa na odcinku leśnym. Generalnie gruntowe drogi dojazdowe do lasów to bolączka dyrektora. Chętnie zakazałby jazdy po nich ciężarówkom z drewnem. Wygniatają tak głębokie koleiny, że tylko czołgi byłyby w stanie po nich jeździć.
Drogowcy z powiatu bialskiego mają trudniejsze zadanie. Na utwardzenie czeka tu jeszcze 240 km dróg gruntowych. Niemało, bo 50 km nieutwardzonych dróg, ma jeszcze powiat radzyński.
Zarząd Dróg Powiatowych w Białej Podlaskiej nie widzi żadnych szans na poprawę sytuacji. – W planie wieloletnim ujęliśmy tylko kontynuowanie budowy dróg wcześniej utwardzonych. Na gruntowe możemy jedynie wysyłać równiarkę. Robimy to dwa, trzy razy w roku tam, gdzie powstają koleiny i mieszkańcy alarmują, że nie da się jeździć – mówi Krystyna Beń, dyrektor ZDP.
Jeździć trudno nie tylko po błocie, ale i po dziurach, którymi usłane są, niczym szwajcarski ser, drogi powiatowe. Załatane tego lata wiosną trzeba będzie remontować od nowa.