Studenci w czasie wakacji mają utrudniony dostęp do usług medycznych w miejscu zamieszkania. Wymaga się od nich deklaracji o przynależności. Kasa Chorych wyjaśnia, że to uzasadnione, gdy chodzi o leczenie stałe, a nie nagłe zachorowania.
W jednej z bialskich placówek uświadomiono nam, że wszystko jest jak należy. To normalne, że przychodnie sprawdzają pacjentów. Jeżeli okazuje się, że ich nazwiska figurują w innym rejestrze, są wzywani do złożenia wyjaśnień. - Dopiero po wizycie, kiedy wprowadzamy dane pacjentów, okazuje się, że już się gdzieś zadeklarowali. Telefonujemy nawet po kilku dniach - przyznaje Barbara Malinowska z NZOZ nr 3 w Białej Podlaskiej. Z punktu widzenia zainteresowanych to jest kłopotliwa sprawa. - Chcę się leczyć tutaj przez okres wakacji, a więc muszę zgłosić się do przychodni w Lublinie, aby wydała mi zaświadczenie, że nie jestem jej pacjentem. W październiku przecież tam wracam - zapowiada Jarosław - moim zdaniem, cała ta biurokracja to paranoja - dodaje.
W bialskim oddziale LRKCh powiedziano nam, że pisemna deklaracja dotyczy tylko studentów spoza województwa. Jak poinformował Zbigniew Siwek, dyrektor wydziału medycznego, w obrębie jednej kasy chory wszędzie uzyska pomoc w nagłych przypadkach. Co innego stałe leczenie.