Rok szkolny za kilka dni, a nie wiadomo jeszcze, czy z każdej miejscowości będzie można bez przeszkód dojeżdżać na zajęcia. Uczniowie podstawówek i gimnazjów mogą być spokojni. Ale starsi mogą mieć problem z dojazdem.
Władze Białej Podlaskiej liczą na to, że lukę po zlikwidowanym PKS zapełnią inni przewoźnicy. Wymieniają firmę Garden, która już podpisała umowę na dzierżawę dworca autobusowego w mieście i PKS-y z innych miast. – Podstawowe trasy są zachowane, więc młodzież nie powinna mieć problemu z dojazdem do szkół – mówi Waldemar Godlewski.
Ale jak sam zaznacza, Garden jest zainteresowany kursami na najbardziej opłacalnych liniach. Tymczasem część przewoźników z regionu przyznaje wprost, że przejęcie niektórych linii po bialskim PKS-ie nie będzie się opłacało żadnej firmie. – Będzie pewnie jakiś paraliż komunikacyjny na trasach do Białej, bo część osób tam nie dojedzie. Szacuję, że na 30 procent kursów nie znajdzie się chętny – przewiduje Jarosław Siedlanowski, prezes PKS Międzyrzec Podlaski.
Uważa, że takie połączenia mogły być jedną z przyczyn problemów finansowych zlikwidowanego już PKS Biała Podlaska. – Na iluś trasach działali charytatywnie – ocenia Siedlanowski.
Niektórzy przewoźnicy deklarują już, że chcieliby przejąć część kursów po przewoźniku z Białej. PKS Łosice mógłby obsługiwać około dziesięciu takich połączeń. Ale mimo dobrej woli, może mieć z tym problemy. – Ja mam szczerą chęć przejąć kursy, ale nie mamy taboru i kierowców. Kolos padł a od nas chcą teraz kursów – mówi Ryszard Szaban, kierownik działu przewozów PKS Łosice.
Kierownik tłumaczy, że do prowadzenia autobusów może oddelegować pracowników z innych działów firmy. Jednak na pytanie, czy uda się kupić nowe autobusy, nie potrafi odpowiedzieć.
Przyznaje, że w jego rejonie są miejscowości, do których nie będzie się opłacało jeździć. – Kursy z Łosic mamy opanowane, tylko z terenu Borsuk i Kornicy może być problem. Musielibyśmy dojeżdżać tam 40 kilometrów na pusto – tłumaczy Szaban.
Twierdzi, że nie wszyscy pasażerowie wiedzą nawet, że czekają ich zmiany. – Cały wrzesień będziemy się brali za głowy. Bo ludzie z terenu nie wiedzą, że nie będzie kursów PKS z Białej. Nie dotarło to jeszcze do ich świadomości. Niektórzy już dzwonią i pytają, ale to jednostki – mówi Szaban.
Zdaniem niektórych firm jest jednak za wcześnie, żeby cokolwiek ustalać. – Szukamy jak najbardziej zyskownego rynku, atrakcyjnego pod względem ekonomicznym – mówi Siedlanowski. – A jest nim nieuchronnie rynek dowozu do szkół. Trudno w tej chwili cokolwiek zaproponować, nie wiedząc jeszcze ile taboru zaangażujemy w szkolne usługi, które wygramy w przetargach.
Właśnie ze względu na opłacalność dowóz dzieci do szkół podstawowych i gimnazjów nie jest zagrożony. Co innego ze starszą młodzieżą. – Trudności mogą mieć uczniowie szkół średnich – mówi Szaban.
Starostwo sugeruje, że można znaleźć na to rozwiązanie, ale tylko jeśli przewoźnicy zgodzą się pójść na rękę samorządom. – Moglibyśmy przyznawać koncesje na przewozy pakietowo. Na przykład przewoźnik, który przejmie dwa bardziej opłacalne kursy, mógłby wziąć trzeci mniej opłacalny. Ale nikogo nie można do tego zmusić – tłumaczy Tadeusz Łazowski, bialski starosta.