Szpital w Radzyniu Podlaskim wstrzymał do lipca przyjęcia chorych na oddziały i planowane zabiegi. Czy podobnie postąpią inne placówki w regionie? Dyrektorzy zapewniają, że nie.
- To skandal! I tak trudno się dostać do lekarza mieszkając we wsi a teraz jeszcze i to - mówi Janusz Skupiński, emeryt z Rudnika (pow. radzyński). - Za ubiegły rok NFZ nie zapłacił nam około 1,7 mln zł za wykonane przez nas ponadplanowe usługi. W tym roku nie otrzymaliśmy już ponad 1,2 mln zł. W tych sześciu oddziałach wykonaliśmy już kontrakt półroczny - mówi Grzegorz Duszyński, dyr. ds. lecznictwa w radzyńskiej placówce - Wstrzymaliśmy leczenie przypadków planowych, a wyznaczone zabiegi przesunęliśmy na lipiec. Gdybyśmy tego nie uczynili, nie byłoby pieniędzy na zakup rękawiczek, czy leków.
- Szpital ma obowiązek poinformować fundusz o planowanym ograniczeniu lub zawieszeniu udzielania świadczeń. Do piątku do nie wpłynęła do nas żadna korespondencja w tej sprawie - mówi Karol Ługowski, rzecznik lubelskiego NFZ.
- Działania, polegające na wstrzymaniu realizacji świadczeń są zbyt restrykcyjne, niepotrzebne i niezrozumiałe. Zwłaszcza, że tegoroczny kontrakt z tym szpitalem jest wyższy w porównaniu do ubiegłorocznego, a przez to dostępność do świadczeń powinna się zwiększyć. Niebawem przystąpimy do negocjacji kontraktów ze szpitalami na drugą połowę tego roku.
W Szpitalu Kolejowym w Lublinie mimo że kontrakt również został już wypracowany z nadwyżka, o ograniczeniach w przyjmowaniu pacjentów nie ma mowy. - Pracujemy tak, na ile pozwalają nam nasze możliwości - mówi Mirosława Borowiec, dyrektor szpitala. - Nadwyżkę wypracowaliśmy celowo. W wakacje będziemy kontynuować remonty, dlatego liczba łóżek się zmniejszy.
- Czy i ile będziemy w stanie zapłacić za nadwykonania, o tym dowiemy się pod koniec czerwca, kiedy centrala NFZ przedstawi plan finansowy - mówi Ługowski. - Wtedy też będą renegocjowane umowy.