Załoga Miejskiego Zakładu Komunikacji obawia się masowych zwolnień z pracy. Powód? Prezydent miasta chce przekształcić MZK w jednoosobową spółkę miasta.
Ale związki zawodowe żądają od miasta jasnych gwarancji, że wszyscy pracownicy MZK będą mieli posady w nowej spółce. A jeśli nie tam, to przynajmniej w Miejskim Zarządzie Transportu i Dróg, który po reformie komunikacji ma zarządzać liniami autobusowymi i systemem biletowym.
Załoga MZK chce też zachować dotychczasowe przywileje. - Wnioskowaliśmy, aby nowa spółka przejęła zobowiązania MZK dotyczące zakładowego układu zbiorowego pracy. Chodzi nam o ochronę pakietu socjalnego - mówi Ludwik Zieliński, przewodniczący zakładowej "Solidarności” w MZK. - Wystąpiliśmy też o zapewnienie jednego miejsca w radzie nadzorczej nowej spółki dla przedstawiciela naszej załogi.
Konsultacje władz miasta ze związkowcami nastąpiły dopiero do krytycznych wystąpieniach radnego Adam Abramowicza, który zarzucał bialskiemu prezydentowi, że nie pyta o wolę załogi.
- To był bzdurny zarzut. Jeszcze MZK sam będzie się redukować, żeby obniżyć koszty - mówi Czapski. Bo po reformie o tym, kto będzie nas wozić po mieście zdecyduje przetarg, który ogłosi planowany Miejski Zarząd Transportu i Dróg. Wygra ten przewoźnik, który zażąda od miasta najniższej stawki za przejechanie jednego kilometra. - Liczę na to, że konkurencja m.in. z PKS doprowadzi do obniżki cen - dodaje prezydent. Wszyscy przewoźnicy, którzy w wyniku przetargu podpiszą umowy z magistratem będą musieli honorować bilety emitowane przez miasto.
Nie słabną też obawy mieszkańców związane z planowaną zmianą tras linii autobusowych. Zamiast 17 ma być ich tylko 7. - Boję się o to, że będziemy mieć wiele przesiadek. Mają być znacznie skrócone linie. Czy z tego powodu nie zapłacimy za bilety drożej? - niepokoi się pasażerka Izabela Ternes. Miasto ponawia zapewnienia, że wprowadzi specjalne bilety przesiadkowe.
Współpraca Dominik Smaga