Jedno uderzenie pioruna zabiło 19 krów. Stado było warte ponad 100 tysięcy złotych, a hodowla nie była ubezpieczona. Cała wieś chce pomóc.
Na miejscu tragedii zjawiła się cała rodzina. O godzinie 5 rano przyjechał weterynarz, dr Grzegorz Lenart. - Widziałem różne śmierci, ale takich nie. Krowy wyglądały, jakby spały. Zginęły natychmiast. Na ich szyjach odcisnął się rozgrzany łańcuch. Z rzezi ocalały dwie. Ale tylko jedna przeżyje.
Tragedii nie może także nadziwić się Jerzy Głowacki z Zakładu Utylizacji w Zasławiu. Wczoraj przez kilka godzin zabierał wybite stado. - Widziałem krowy zabite przez piorun. Ale tylu naraz i w tak dziwnych okolicznościach jeszcze nie. No, bo żeby piorun nie zostawił śladu - dziwi się Głowacki.
Z rana w gospodarstwie pojawili się mieszkańcy Rozwadowa. Pocieszali gospodarzy jak mogli.
- Co tu pocieszać. Stado warte sto tysięcy trafił szlag. Musimy się we wsi skrzyknąć i pomóc - mówi Krzysztof Turski.
Jan Goławski, który ściągał ciągnikiem kolejne krowy z obory, nie kryje łez. - Coś musimy zrobić. Przecież Mariusz ma jeszcze kredyt na karku. Straszna tragedia.
• Czy gospodarstwo było ubezpieczone?
- Tak, ale same krowy nie.
Wczoraj w domu pana Mariusza dzwoniły pierwsze telefony z obietnicą pomocy. Najpierw z Ministerstwa Rolnictwa, potem ze Spółdzielni Mleczarskiej "Michowianka”.
- Żeby tak ktoś odstąpił nam parę sztuk, to znów zaczęlibyśmy budować stado. Ale sami rady nie damy - mówią gospodarze.
Na oborze nie było piorunochronu. Zgodnie z przyjętym na wsi zwyczajem był na stodole - najwyższym budynku gospodarskim w pobliżu.
Zróbcie co możecie, żeby im pomóc - prosili wczoraj mieszkańcy Rozwadowa.
19804610412005080173850001 BS Radzyń O/Ulan
Telefon: 0-83 35 18 235.