– Nie możemy milczeć! Białoruskie i rosyjskie ciężarówki wożą jedzenie oraz sprzęt dla agresora – tłumaczą Ukraińcy, którzy od sobotniego poranka protestują na przejściu granicznym w Kukurykach (powiat bialski). Chcą, aby sankcje objęły również tranzyt drogowy. Urzędnicy tłumaczą, że większość transportów realizowanych na terytorium Polski pochodzi z innych krajów Unii Europejskiej.
– To jest sponsorowanie zabijania naszych rodaków – mówi Oleg, Ukrainiec, który mieszka w Warszawie. W sobotę rano przyjechał tak jak grupa innych osób, również Polaków, na polsko-białoruskie drogowe przejście w Kukurykach. – Zatrzymujemy białoruskie i rosyjskie TIR-y, które wiozą towary przez Białoruś do Rosji – odpowiada, trzymając ukraińską flagę.
Kierowcy ciężarówek szybko się denerwują. – To nie nasza sprawa, ta wojna. Nie interesuję się polityką – odpowiada Białorusin, wciskając głośny klakson. Nie chce też odpowiedzieć, co wiezie w naczepie.
– Przekonujemy ich, że muszą spojrzeć szerzej, a nie tylko wykonywać swoja pracę. Milczenie jest poparciem wojny – uważa Oleg. Jego zdaniem, unijne sankcje powinny objąć również transport drogowy. Przypomnijmy, że jak dotąd, Rosjanie nie mogą korzystać już z systemu SWIFT, kupować produktów wielu firm, na przykład z Ikei czy z Apple, czy korzystać usług kurierskich UPS i FedEx. Surowe restrykcje objęły również transport lotniczy: Unia Europejska i jeszcze kilka innych krajów na świecie zamknęło swoją przestrzeń powietrzną dla rosyjskich samolotów. Jednak przez nasz kraj wciąż przejeżdżają rosyjskie i białoruskie ciężarówki.
– Całościowo trzeba odciąć morderców rosyjskich od świata – stwierdza protestujący Ukrainiec.
W słowach nie przebiera też Eliasz, również pochodzi z Ukrainy. – Ludzie zapomnieli, co to demokracja. Każdy kierowca ma wybór, czy chce wspierać rosyjską gospodarkę, wożąc towary dla armii – uważa Eliasz. W jego ocenie, „sankcje powinny być wprowadzone natychmiastowo”.
Polacy także wspierali przyjaciół z Ukrainy podczas protestu. – Trzeba pokazać, że jesteśmy razem z Ukraińcami, nawet symbolicznie – zaznacza pan Grzegorz, który przyjechał aż z Wielkopolski.
Ale na ten problem już tydzień wcześniej uwagę zwrócił Mirosław Zahorski, uchodźca z Ukrainy, który blokował ciężarówki jadące z towarem na Białoruś i do Rosji. – Nie bądź wspólnikiem zbrodni przeciwko ludzkości – apelował do kierowców. – Z tej bezsilności odkręcałem nawet tablice rejestracyjne, aby zablokować ruch – tłumaczy nam 60-latek, który na Ukrainie był sadownikiem. – Po wybuchu wojny przyjechałam do Polski z rodziną. Miałem plan, aby wracać na front, ale uznałem, że w moim wieku już na niewiele się tam przydam – przyznaje.
Ale w Polsce zaczął działać w inny sposób. Jego polem walki stała się autostrada A2. – Naliczyłem przez ostatnie dni ponad 80 ciężarówek, które kierują się od granicy z Niemcami do przejścia w Kukurykach. Na parkingach pytałem kierowców, co wiozą. Niektórzy odpowiadają, że „tajne wojskowe”. A inni, że leki, jedzenie czy części zamienne. To wszystko idzie do agresora, do Rosji – denerwuje się pan Mirosław.
Kierowcom wręczał więc ulotki z takim przekazem: „To, co robisz, może tylko przedłużyć rozlew krwi, te towary nie są potrzebne sprawcom agresji, ale ofiarom. Nie bądź wspólnikiem zbrodni przeciwko ludzkości”. – To jest protest przeciwko biznesom Unii Europejskiej z agresorem. Trzeba to wstrzymać. Przecież Rosja dzięki temu może nadal walczy z Ukrainą – rozkłada ręce 60-latek.
Z kolei Michał Deruś, rzecznik Izby Administracji Skarbowej w Lublinie, tłumaczy, że „większość transportów realizowanych przez terytorium Polski to tranzyt z innych krajów Unii Europejskiej m.in. do Rosji”.
– Z Unii Europejskiej wywożone są wyłącznie towary nieobjęte sankcjami wywozowymi – podkreśla Deruś. – Na polskiej granicy zewnętrznej odprawy są dokonywane zgodnie z obowiązującymi przepisami, w tym rozporządzeniami i decyzjami Rady Unii Europejskie. Każdy wywóz towarów poza europejski obszar celny podlega kontroli granicznej realizowanej przez polskie służby – dodaje rzecznik.
Lubelska posłanka, Joanna Mucha z Ruchu Polska 2050, popiera postulaty Ukraińców. – Już od wielu dni mówimy, że tranzyt na Białoruś i do Rosji powinien zostać wstrzymany. Kraje te należy odciąć od wszelkich dróg, którymi mogą tam docierać towary, w szczególności te używane na wojnie – stwierdza Mucha.
Z danych Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych wynika, że przed agresją rosyjską na Ukrainę, na Wschód, czyli na Białoruś i do Rosji oraz dalej, na przykład do Kazachstanu czy Mongolii, towary woziło 1800 polskich firm transportowych.
– Można to przeliczyć na około 15 tysięcy pojazdów, czyli około 20 tysięcy kierowców – precyzuje Anna Brzezińska-Rybicka, rzecznik prasowy ZMPD. – Wszyscy odczuwamy skutki rosyjskiej agresji. Przewoźnicy nie są wyjątkiem. Słyszymy apele o zamknięcie granicy i wymiany towarowej, z drugiej zaś strony, kontrahenci z całej Europy pytają, kiedy ich towar, objęty umowami przewozowymi i nie będący przedmiotem embarga, trafi do miejsc przeznaczenia – relacjonuje rzeczniczka.
Zapytany na konferencji prasowej o zamknięcie tranzytu na Białoruś, minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau odpowiedział, że nie ma w tej sprawie nic do przekazania.
AKTUALIZACJA, niedziela: Protest jest kontynuowany.
W sobotę, na konferencji prasowej, rzecznik rządu Piotr Müller przekazał, że nie ma zgody na poziomie Unii Europejskiej na ograniczenie transportu do Rosji z użyciem ciężarówek. – Ale szukamy innych rozwiązań i furtek prawnych, aby ograniczyć taką działalność –stwierdził. Z kolei, MSZ zapewnia, że „zwiększona jest intensywność kontroli granicznej, tak aby tam nie dochodziło do łamania prawa i do obchodzenia sankcji”.