Cztery działki pod indywidualną zabudowę chciały sprzedać władze miasta. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że każda z nich ma powierzchnię 23 arów i znajduje się w atrakcyjnej części miasta. Radnym się to nie spodobało. Podczas sesji odrzucili uchwałę zezwalającą burmistrzowi na przeprowadzenie wyceny i doprowadzenie do przetargu.
Pomysł sprzedaży nie przypadł do gustu także niektórym mieszkańcom Parczewa. – To jest nasza ziemia. Oddajcie nam ją! Czas skończyć z pogodą dla bogaczy – krzyczał na sesji Tomasz Tyszkiewicz, mieszkaniec Parczewa.
Zapytany przez nas, co rozumie przez sformułowanie „nasza ziemia”, nie potrafił tego wytłumaczyć. Nie potrafiła też Grażyna Danilkiewicz, zastępca burmistrza Parczewa. – Te tereny są własnością miasta i nigdy nie spotkałam się z uwagami, że mają prywatnych właścicieli.
Skomentowała też pozostałe zarzuty. – Jestem zszokowana i nie rozumiem batalii o te działki. Przecież przy tej ulicy sprzedaliśmy już dwie takie parcele. Pozyskaliśmy je przed laty z komunalizacji. Działki były wcześniej wydzierżawiane pod ogródki działkowe, ale ludzie otrzymali półroczny okres wypowiedzenia.
– Za kadencji tego burmistrza dużo rzeczy zostało sprzedanych – podsumował debatę radny Andrzej Fraszczyk. – Chcemy sprzedać piękny plac, który można w przyszłości przeznaczyć chociażby na działalność kulturalną.
Cena metra kwadratowego ziemi w centrum Parczewa waha się w granicach 30 złotych. Łatwo więc policzyć, że cena wyjściowa 23-arowej działki będzie wynosić około 69 tys. złotych.