Kiedy 26-letni sierżant Robert Górski odciął na strychu wisielca, ten nagle ożył i zaatakował policjanta. Pod walczącymi mężczyznami runął strop
- Akurat z aspirantem Tadeuszem Sacewiczem byliśmy na patrolu w tej miejscowości - opowiada Robert Górski. - Kiedy wjechaliśmy na podwórko, domownicy stali na zewnątrz. Na dachu - z nożem w ręku - stał 34-letni mężczyzna. Wcześniej groził domownikom. Na nasz widok umknął przez okienko dachowe na strych.
Sierżant Górski pobiegł za nim. - Było ciemno - mówi. - Włączyłem latarkę i zobaczyłem, że ten człowiek wisi na sznurze. Obok leżał nóż. Odciąłem mężczyznę i zerwałem pętlę z jego szyi.
Wówczas niedoszły samobójca ożył. Zaatakował funkcjonariusza. Był mocno pijany. Kiedy policjant go obezwładnił i usiłował założyć kajdanki, zawalił się strop. Obydwaj zawiśli na drewnianych podporach. Sierżant Górski odniósł niegroźne obrażenia stopy. Awanturnikowi nic się nie stało. Odwieziono go do szpitala na oddział psychiatryczny.
Jak powiedział nam wczoraj inspektor Henryk Rudnik, z-ca komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie, postawa sierżanta Górskiego zostanie odpowiednio doceniona przez przełożonych.
- Nie ominie go nagroda pieniężna - obiecał komendant. - Jestem dumny z sierżanta.
Przypadki sierżanta Górskiego
• Dwa lata temu Górski uratował tonącą 17-letnią dziewczynę. Nie był wówczas na służbie, wypoczywał z kolegami nad jeziorem Binduga. Zauważył tonącą. – Wskoczyłem i ją uratowałem. Nie ma o czym gadać.
Robert Górski pracuje w policji od 1998 roku. Zaczynał w oddziałach prewencji komendy stołecznej. Od trzech lat służy w komisariacie policji w Janowie Podlaskim, podległym Komendzie Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej.