W przyszłym tygodniu mija miesiąc, od kiedy przedsiębiorcy z Lubelszczyzny złożyli pierwsze wnioski o pomoc finansową. Wielu z nich na gotówkę czeka do dziś. Mają dość i coraz głośniej mówią o buncie przeciw rządowi.
Rząd chwali się pomocą udzielaną przedsiębiorcom, którzy w związku z epidemią koronawirusa stracili część dochodów. Jako sukces podawana jest najczęściej liczba osób, które wystąpiły z wnioskami o dopłaty i pożyczki.
– Prawdziwym sukcesem byłoby poinformowanie o udzielonym wsparciu, ale to się nie dzieje – denerwuje się jeden z restauratorów z centrum Lublina.
Nazwiska nie poda, bo boi się, że po takiej publikacji pieniędzy w ogóle nie zobaczy. – Wniosek o mikropożyczkę w wysokości 5 tys. zł złożyliśmy w połowie marca. W międzyczasie nasza księgowość odkryła, że zmienił się druk wniosku i musimy go złożyć ponownie. Urzędnicy nas o tym nie powiadomili. Od tygodnia nękamy ich codziennymi telefonami. Pytamy, czy wszystko jest w porządku. Codziennie powtarzano nam, że dokumenty są kompletne, zlecenie zostało przekazane do wypłaty i mamy czekać na przelew. Wczoraj odebrałem jednak telefon o tym, że brakuje kolejnych dokumentów. Ręce mi opadły – mówi restaurator.
– 16 kwietnia złożyliśmy wniosek o dofinansowanie miejsc pracy. Mamy 30 pracowników, więc mowa o blisko 86 tys. zł. Żadnych informacji nie dostałam, zatem sama zaczęłam dzwonić. Usłyszałam, że nie ma decyzji, bo wpłynęło dużo wniosków i wciąż do Lublina nie dotarły pieniądze na wszystkie wypłaty – opowiada Agnieszka Kolibska, prezes zarządu AVIR sp. z o.o. prowadzącego m.in. Ilan Hotel w Lublinie. – Będziemy chcieli skorzystać też z tarczy finansowej, ale i to czarno widzę. W tej chwili składamy już czwarty wniosek, bo ciągle coś się nie zgadza. Ostatnio błędna okazała się nawet data rozpoczęcia działalności. Co więcej, nie ma możliwości skontaktowania się z infolinią programu. Byłam umówiona na kontakt i nikt nie zadzwonił. Mam wrażenie, że te wszystkie tarcze to ściema.
Podobnie mówią wszyscy przedsiębiorcy, z którymi skontaktowaliśmy się wczoraj. To były bardzo długie rozmowy, bo każdy mówił też o przykładach swoich znajomych.
– Bratanek jest taksówkarzem. Opowiadał, że z jego sześciu kolegów, którzy wystąpiło o tarczę, pieniądze dostało tylko dwóch. Reszta nie otrzymała nawet żadnej zwrotnej informacji – mówi jednej z przedsiębiorców z Lublina. Sam o pomoc nie występował. Nie wierzy, że zostałaby mu przyznana.
– To dziwna i podejrzana sprawa. W naszym środowisku mówi się, że rządowi brakuje pieniędzy – dodaje.
– Wiadomo, że procedury trwają zbyt długo. Do dziś nie dostaliśmy żadnego wsparcia: ani mikropożyczki, ani zwolnienia z ZUS, ani dopłaty do pensji pracowników. Nie jesteśmy jedyni w tej sytuacji. Na co dzień obsługuję ponad 130 firm przewozowych. Żadna nie dostała pieniędzy, o jakie wnioskowała – mówi Maciej Kulka, właściciel szkoły nauki jazdy w Lublinie. – Nie poddajemy się. Teraz chcemy wystąpić o subwencje z tarczy finansowej i też problemy: są dwie instrukcje wypełniania tego wniosku. Jedna ma 195 stron, a druga 70. Co więcej – są ze sobą sprzeczne.
Biznes chce powiedzieć rządzącym „dość!”. 16 maja planowana jest duża manifestacja w Warszawie. Na pewno wezmą w niej udział przedsiębiorcy z Lubelszczyzny. Niewykluczone, że tego dnia we wszystkich dużych miastach ich przedstawiciele przekażą wojewodom petycje z żądaniami.