Do zdarzenia doszło w lipcu zeszłego roku. Mężczyźni przyjechali z Rzeszowa do Okuninki na trzy dni z zamiarem płetwonurkowania. Choć jeden z nich nie miał doświadczenia, a drugi uprawnień do szkolenia, postanowili spróbować swoich sił.
Mężczyźni przez blisko godzinę pływali, oswajając się z wodą. Potem skoczyli do wody z pomostu w ośrodku MSW. By nie stracić ze sobą kontaktu, ręce związali linką. Po chwili przyjaciel, który obserwował ich z brzegu, zauważył zamieszanie. Piotr S. wynurzył się z wody. Nie miał na twarzy ustnika i gwałtownie machał rękami. Panicznie zachowywał się też jego nauczyciel. Ponoć kazał mu trzymać się boi. Bez skutku. Ciało Piotra S. ratownicy wciągnęli do łodzi po 40 minutach od zniknięcia pod wodą. Reanimacja nie mogła już dać żadnych rezultatów.
Postępowanie prokuratorskie
i wyniki sekcji zwłok wykazały, że bezpośrednią przyczyną zgonu Piotra S. było utonięcie. Być może, jak twierdzą eksperci, miała na to wpływ zawartość butli do oddychania. Jak wykazały prokuratorskie ustalenia, sprężarka Wacława N. wtłoczyła do niej także tlenek węgla. Wprawdzie nie w dawce śmiertelnej, ale wywołującej zaburzenia w pracy ośrodka oddechowego pnia mózgu, co tłumaczyłoby paniczne zachowanie ofiary po wypluciu ustnika. Wacław N., nie miał również uprawnień do prowadzenia jakichkolwiek szkoleń. Do tego potrzebny jest stopień instruktora z zakresu płetwonurkowania. Mężczyzna odpowie teraz za nieumyślne spowodowanie śmierci.