Od początku maja na Lubelszczyźnie zebrano ich 40 ton i to już koniec. Osoby, które chciały podreperować domowy budżet, są zawiedzione.
Tej sytuacji nikt nie przewidział. – Pracuję już sześć lat w tej branży, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem– mówi Edward Molas, przedstawiciel jednej z firm eksportujących ślimaki. Mamy 14 punktów w całym województwie. W każdym z nich skończyliśmy już przyjmowanie ślimaków.
Takie zbiórki to dla wielu osób możliwość dodatkowego zarobku. – Co z tego, jak zbierałam tylko dwa dni i już więcej nie będę mogła – skarży się pani Maria. – A ślimaków jest naprawdę mnóstwo. Pięćdziesiąt kilogramów uzbierałam w ciągu jednego dnia. Szkoda, że taka okazja zdarza się tak rzadko.
Na początku maja skupy płaciły za kilogram ślimaków złotówkę. Jednak już po dwóch dniach ta cena została obniżona do 80 groszy. Wpływ na to miał łatwy zbiór. Nie trzeba było po nie chodzić do lasu. Były na łąkach i nawet w pobliżu dużych osiedli mieszkaniowych.
– Niska cena nie zniechęciła ludzi, bo ten interes naprawdę się opłaca – mówi Stanisława Sowa. – Rekordziści potrafili dziennie zarobić nawet dwieście złotych. Moi klienci to najczęściej emeryci i renciści. Są bardzo pracowici. W ten sposób mogą sobie chociaż trochę dorobić. Dlatego bardzo mi szkoda, że tak szybko musieliśmy zakończyć skup
Co dalej stanie się ze ślimakami z Lubelszczyzny? Trafią na stoły koneserów m.in. we Francji i w Belgii.