L eśniowice w pobliżu Chełma, siedziba gminy, sobotnie popołudnie. Miejscowość jakby wymarła. Przed mieszczącym się w szkole lokalem komisji wyborczej żywego ducha. Nic dziwnego, skoro w sobotę w tym obwodzie głosowały średnio niecałe cztery osoby na godzinę. Większość przed południem.
– Ja nie głosuję,
– Będę głosował, ale w niedzielę – stwierdza starszy pan, który spod Urzędu Gminy usiłuje umknąć nam traktorem. – Jak? – Tak, żeby było dobrze.
Swój głos w sobotę rano oddała Monika Dżaman z Majdanu Leśniowskiego. Wpadła na chwilę do sklepu. – Głosowałam na tak. Uznałam, że udział w referendum to mój obowiązek. Może będzie praca, nie tak jak teraz.
W gminie zajęcia nie ma 341osób. Ale jest jeszcze bezrobocie ukryte. Największe zakłady pracy to Urząd Gminy, poczta, niepubliczny ZOZ, pięć szkół i kilka firm prywatnych. Bieda.
Za unię tanim winem
Nie kontynuujemy dialogu, choć mężczyźni są bardzo rozmowni. Naprzeciw, w Urzędzie Gminy, dyżur pełni Jadwiga Lisowska, pełnomocnik wójta ds. referendum. Jest godz. 16. – Głosowanie przebiega spokojnie. Poza Leśniowicami mamy jeszcze obwody w Rakołupach, Sielcu, Kumowie Majorackim i Poniatówce. W Poniatówce właśnie za unijne pieniądze z programu SAPARD dokończono budowę drogi. Nic o tym nie wie Aniela Duda. – Pani, ja się na tym nie znam. Jutro wybieram się głosować. Jak? To mąż zadecyduje.
W sobotę, na 3227 uprawnionych do udziału w referendum, swój głos oddało 171 osób. Frekwencja wyniosła 5,29 proc. W Poniatówce do urn poszło zaledwie 3,79 proc. uprawnionych.
Na cztery spusty
W kolejnych siedzibach komisji, które odwiedziliśmy, podobnie. Wszędzie zamknięte drzwi. Pojedynczy policjanci i strażnicy miejscy. Nie wpuszczają nikogo za bramę. Na ulicach wyjątkowo spokojnie. Co chwila przejeżdża radiowóz. Widać wzmożone patrole strażników miejskich. Środki bezpieczeństwa okazały się skuteczne. Za kilka godzin znów głosowanie.
Wejdziemy do unii
– Myślę, że wejdziemy do unii – mówi z przekonaniem Tomasz Kozłowski, student IV roku filologii angielskiej UMCS, który do urny przyszedł ze swoją żoną, Agnieszką, studentką V roku biologii i synkiem, Pawłem. – Mam, co prawda, mieszane uczucia, nie wszystko w unii mi się podoba, ale myślę, że sporo rzeczy zmieni się na lepsze. Przede wszystkim będzie łatwiej znaleźć pracę.
– Może nie od razu, ale na pewno będzie lepiej – twierdzi Ewa Łagowska z V roku prawa UMCS. – Może doświadczymy tego dopiero za kilkanaście lat, a może dopiero naszym dzieciom będzie lepiej. Większość naszych znajomych wzięła udział w referendum, więc myślę, że frekwencja będzie odpowiednia.
Nie wszyscy jednak odpowiedzieli na referendalne pytanie twierdząco. – Unia to socjalizm. Jeśli do niej wejdziemy, będzie jeszcze gorzej – przekonuje Agnieszka, studentka IV roku geografii UMCS. – Głosowałam przeciw.
– W przyszłości zamierzam pracować w rolnictwie, a w unii nie ma dla niego perspektyw, dlatego głosowałem przeciw – mówi z kolei Rafał Łukasik, student VI roku weterynarii AR. – To, jak głosują studenci, zależy przede wszystkim od tego, czy ktoś pochodzi z miasta, czy ze wsi i z jaką dziedziną wiąże przyszłość.
W cieniu na ławkach kilkuosobowe grupki studentów popijają bez pośpiechu piwo. O czym rozmawiają? Oczywiście o referendum. Oni już głosowali. Teraz planują, jak spędzić wieczór.
Większość studentów głosowała w niedzielę. Dzień wcześniej przy urnach pojawiło się ok. 25 proc. uprawnionych do głosowania.