![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
![Akcja "Gorąca zupa” zaczęła się w Rejowcu na początku lutego. W Chełmie trwa już od dawna. (Jacek Ś](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2012/2012-02/CHELM_185708673_AR_-1_0.jpg)
Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rejowcu Fabrycznym zapewniają, że w ich mieście praktycznie nie ma bezdomnych. Wszystkim, różnymi sposobami, zapewniono już dach nad głową, a w miarę możliwości także w węgiel, żywność i odzież.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
– Dla jednego z bezdomnych wygospodarowaliśmy mieszkanie – mówi Monika Bardzka, dyrektor rejowieckiego MOPS. – Kolejnemu, który spał po klatkach, zapewniliśmy dach nad głową i pracę u właściciela gospodarstwa rolnego pod Warszawą. W przypadku jeszcze innego wynegocjowaliśmy z jego żoną, aby przynajmniej na czas zimy znowu przyjęła go do swojego mieszkania.
W trosce o los samotnych, starszych, niepełnosprawnych i chorych mieszkańców miasta pracownicy socjalni wspólnie ze Strażą Miejską codziennie monitorują środowiska tych osób, aby zbadać ich sytuację życiową, a w szczególności ich potrzeb.
Kilku osobom udzielono pomocy w zakupie opału, potrzebującym dostarczono ciepłą odzież i obuwie pochodzące ze zbiórki prowadzonej przez ośrodek. Chorym i samotnym mieszkańcom miasta mającym trudności w poruszaniu się dostarczane są produkty żywnościowe pozyskane z Banku Żywności w Lublinie.
– Naszym ponadstandardowym zadaniem jest wdrożona od 2 lutego akcja "Gorąca Zupa” – dodaje Bardzka. – Posiłki dostarczamy bezpośrednio do miejsc zamieszkania tym naszym podopiecznym, którzy najbardziej narażeni są na skutki zimy. – To także nasz sposób na osobiste sprawdzanie, czy aby z tymi osobami, czy rodzinami coś złego się nie dzieje.
Zupy wydaje u siebie także mający znacznie większe możliwości, niż rejowiecka placówka Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Chełmie.
– W naszym przypadku to nie akcja, ale rutynowa działalność – podkreśla Lucyna Kozaczuk, dyrektor MOPR. – Korzysta z tego około 60 osób. Większość przychodzi z naczyniami, nieliczni wolą spożyć zupę na miejscu. Stworzyliśmy im u nas ku temu warunki.
– Chociaż nasze schronisko pęka w szwach, to jeśli ktoś do nas zapuka, to i tak go przygarniemy, pod warunkiem, że będzie trzeźwy – zapewnia Marianna Myka, prezes zarządu Koła chełmskiego Stowarzyszenia Pomocy św. Brata Alberta. – nakarmimy go, ubierzemy i pozwolimy w cieple spędzić noc niestety tylko na krzesełku, bo miejsc leżących niestety już nie mamy.