Są już pierwsze kwiatki spisu przedwstępnego, poprzedzającego właściwy Narodowy Spis Powszechny. – Rachmistrz przyszedł spisać dane mojego teścia, który zmarł blisko dwa lata temu – nie kryje oburzenia nasza Czytelniczka z Chełma.
Kolejny przypadek dotyczy własności mieszkania. Rachmistrz ma informację, że głównym lokatorem jest żona, podczas gdy przydział lokalu jednoznacznie wskazuje na męża. Inna chełmianka od rachmistrza dowiedziała się, że mieszka w Chełmie od 1987 roku, podczas gdy urodziła się w tym mieście przed 40 laty i nigdy nie opuszczała rodzinnego miasta na stałe.
– Dane, z którymi rachmistrzowie poszli w teren uzyskaliśmy z urzędu statystycznego – mówi Grzegorz Woliński, kierownik Gminnego Biura Spisowego w Chełmie, dyrektor Wydziału Spraw Administracyjnych UM. – Dziwi mnie szczególnie fakt nieskreślenia z ewidencji osób zmarłych. – To wynik złego przepływu informacji między USC i naszym wydziałem.
G. Woliński podejmuje się wyjaśnić te bulwersujące sprawy, ale pod warunkiem ujawnienia nazwisk osób zainteresowanych, na co z kolei nasi Czytelnicy się nie godzą. Ale i nie pojmują, jak do takiego bałaganu może dochodzić. Zdaniem G. Wolińskiego spis jest potrzebny właśnie i dlatego, aby zweryfikować dane dotyczące ludności. – Tylko, jaki nasz obraz się z tego wyłoni i czy rachmistrzowie będą pracować tak samo rzetelnie jak urzędnicy? – zastanawiają się Czytelnicy.