Stopnie, frekwencja i oceny z zachowania. Prawie, jak w papierowym dzienniku. Prawie, bo do nowego rodzice będą mogli zajrzeć w każdej chwili i w każdym miejscu. Wystarczy komputer i kliknięcie myszką.
- Od poniedziałku elektroniczny dziennik jest stosowany we wszystkich klasach - potwierdza Dariusz Mielniczuk, dyrektor szkoły. - Jest prowadzony równolegle z papierowymi dziennikami. Liczymy na to, że od nowego roku szkolnego pozostanie już tylko ten elektroniczny.
Po co? Bo usprawnia i ułatwia pracę oraz umożliwia bieżący przepływ informacji na kierunku szkoła-rodzic. Raz w tygodniu informacje na temat uczniów będą uaktualniane i rodzice będą mieli do nich bezpośredni wgląd, z domu czy pracy.
- Nie oznacza to, że chcemy zrezygnować z bezpośrednich kontaktów z rodzicami naszych uczniów - tłumaczy Mielniczuk. - Wręcz przeciwnie. Liczymy na to, że będą zaglądać do nas częściej, jeśli będą na bieżąco wiedzieć, że np. ich dziecko ma problemy.
Jednocześnie szkoła zapewnia, że nie zrezygnuje ani z wywiadówek, ani zebrań z rodzicami. - Zawsze jest przecież wiele spraw do omówienia i nic nie zastąpi bezpośredniej relacji - dodaje dyrektor.
W e-dzienniku, oprócz stopni, frekwencji i ocen z zachowania będzie można znaleźć także m.in. uwagi nauczycieli i zapowiedzi sprawdzianów. Rodziców, którzy na co dzień korzystają z Internetu, wprowadzona przez szkołę nowość cieszy. - Nie mam nic przeciwko temu, wręcz przeciwnie - mówi pani Bożena, matka gimnazjalisty. - Wiadomo, że dziecko wszystkiego nie powie, a tak będę zawsze wiedziała, jak wyglądają jego oceny. Nawet siedząc w pracy, w każdej chwili będę mogła sprawdzić, czy syn np. nie dostał uwagi.
Syn pani Bożeny, nie jest już tak optymistycznie nastawiony do pomysłu realizowanego przez szkołę, ale sprawę obraca w żart. - No to teraz nic się nie ukryje - śmieje się chłopak. - Wcześniej prawda wychodziła na jaw dopiero na wywiadówce. Teraz awantura raz na tydzień zapewniona.
Dyrekcja szkoły zapewnia, że wprowadzenie elektronicznego dziennika nie byłoby możliwe bez poparcia władz miasta. - Można mieć sentyment do tradycyjnych dzienników, ale trzeba iść z duchem czasu i nie bać się nowości - mówi Mielniczuk.