Pracownicy Muzeum Chełmskiego aż za długo wykazywali anielską cierpliwość wobec niesolidnego pracodawcy. W końcu sąd przywołał go do porządku
W ubiegłym roku pracownicy ci upomnieli się o, ich zdaniem, należne im trzynaste pensje za lata 2000–2004. Sąd uznał, że roszczenie względem roku 2000 zdążyło się przedawnić. Przyznał im natomiast prawo do „trzynastek” za pozostały okres. Chociaż Longin Tokarski, dyrektor Muzeum Chełmskiego, złożył w tej sprawie apelację, to wyrok został utrzymany w mocy. Oznacza to, że pracownicy mają otrzymać kwoty
od 4 do 8 tys. zł wraz z odsetkami.
– Nie kwestionujemy wyroków sądów – mówi prezydent Grabczuk. – Aby pomóc muzeum, przekazaliśmy na jego konto 75 tys. zł.
Andrzej Bronicki, przewodniczący NSZZ „Solidarność” Muzeum Chełmskiego twierdzi, że przekazana przez miasto kwota pokryje nie dwie trzecie, ale co najwyżej jedną trzecią zobowiązań muzeum wobec pracowników. Aby usatysfakcjonować wszystkich zainteresowanych pracowników muzeum musi bowiem wypłacić około 170 tys. zł.
Jedna z działaczek związkowych zżyma się, że suma „trzynastek” za cztery lata dla jednego muzealnika jest porównywalna z jednoroczną „trzynastką” członka władz miasta.