(fot. Jacek Szydłowski )
Rozpoczął się proces 55-latka z Chełma, który skatował znajomego szklaną popielniczką. Ranny mężczyzna zmarł. Do tragedii doszło podczas imprezy zakrapianej alkoholem.
Krzysztof W. zasiadł w czwartek na ławie oskarżonych Sądu Okręgowego Lublinie. 55-latek z Chełma odpowiada za fatalne w skutkach pobicie swojego znajomego – Wiesława S.
– Zrobiłem to w obronie własnej, bo on wyzywał mnie od cweli. Połamał mi okulary – tłumaczył przed sądem Krzysztof W.
Do bójki doszło we wrześniu ubiegłego roku, w jednym z mieszkań komunalnych przy ul. Rolniczej w Chełmie. Wiesław S. mieszkał tam ze swoją partnerką – Ewą K. Oboje regularnie nadużywali alkoholu. Często dochodziło między nimi do awantur – wynika z akt sprawy.
Feralnego dnia doszło do kolejnej kłótni. Tym razem jednak kobieta zadzwoniła do swojego kolegi – Jerzego M. Powiedziała, że partner ją wyzywa i nie chce wypuścić z mieszkania. Jerzy M. zgodził się pomóc. Razem z kolegą, Krzysztofem W. poszedł do mieszkania przy ul. Rolniczej. Pukali do drzwi, ale gospodarz nie chciał im otworzyć. Wiesław S. wezwał natomiast policję, zgłaszając najście.
Zanim jednak policjanci przyjechali do jego mieszkania. Mężczyzna wpuścił Jerzego M. i jego kolegę. Panowie postanowili wspólnie napić się wódki. Po pewnym czasie, kiedy dokupili kolejne butelki, dołączyła do nich nawet Ewa K.
W pewnej chwili między Wiesławem S. a Krzysztofem W. doszło do awantury. Z akt sprawy wynika, że gospodarz wyzywał 55-latka. Padły pierwsze ciosy. Wiesław S. rozbił okulary Krzysztofa W. Wtedy 55-latek chwycił leżącą w pobliżu szklaną popielnicę i kilka razy uderzył nią Wiesława S. w czoło.
Zakrwawiony mężczyzna początkowo nie stracił przytomności. Wyszedł na chwilę do kuchni. Kiedy wrócił, zaczął wymiotować. Upadł na podłogę i dławił się. Jego partnerka i dwaj znajomi nie zwracali na to uwagi – wynika z akt sprawy. Zamiast wezwać karetkę, wypili resztę wódki i poszli spać. Dopiero rano Jerzy M. zorientował się, że gospodarz nie żyje. Przestraszona Ewa K. zadzwoniła do swojej krewnej. Ta z kolei zawiadomiła policję. Uczestnicy imprezy mieli od ponad 2 do 3 promili alkoholu w organizmie.
Mundurowi zatrzymali Krzysztofa W. Mężczyzna przyznał się, że bił kolegę. Zapewniał jednak, że nie chciał go zabić. Wiesław W. był już wielokrotnie karany. Obecnie grozi mu do 12 lat więzienia. W sprawie oskarżono również jego kolegę – Jerzego M., który nie pomógł umierającemu. Mężczyzna postanowił dobrowolnie poddać się karze, którą ustali sąd. Sprawa wróci na wokandę pod koniec listopada.