Krasnostawscy ekolodzy najpierw pikietowali budynek Urzędu Miasta. Teraz zwrócili się do burmistrza ze szczegółowymi pytaniami dotyczącymi przyszłości terenu zagrożonego wylewami Wieprza. Uważają, że pozwalanie ludziom na budowę w dolinie występującej z brzegów rzeki jest karygodne.
– Od tego jak gospodarze miasta zareagują na nasze zapytania i wątpliwości uzależniamy ewentualne zawiadomienie prokuratury o przestępstwie. Za takie uważamy wystawianie na sprzedaż działek budowlanych w miejscach, gdzie może sięgnąć woda – mówi Tomasz Chuszcza, lider Krasnostawskiego Ruchu Ekologicznego „Viridis”.
Ekolodzy amatorzy przede wszystkim chcą uzyskać odpowiedź na pytanie, dlaczego miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego terenu w obrębie ulic Kaczej, Kołowrót, Kościuszki, Kilińskiego i Gawryłowa nie uwzględnia doświadczeń, opracowań, czy map zagrożeń powodziowych. Pomimo wiedzy, że tereny te nawiedza woda, oferuje się tam działki pod zabudowę i różnego rodzaju usługi. – Czy urzędnicy nie potrafią sami przyznać się do błędu i wyłączyć tereny zalewowe z dalszej zabudowy? – pyta Chuszcza.
Andrzej Jakubiec, burmistrz Krasnegostawu, stara się traktować działaczy „Viridis” jak partnerów. Rozmawia z nimi i oczywiście, już na piśmie, odpowie na ich pytania. Jego zdaniem sytuacja w dolinie Wieprza nie wygląda jednak aż tak źle, jak oni ją malują. – To prawda, że woda podtapiała tam stare domy – przyznaje Jakubiec. – Nowe lokowano już w bezpieczniejszych miejscach. A jeśli chodzi o oferowane przez miasto działki, to i tak mało kto się nimi interesuje.
W przypadku miejscowego planu burmistrz jest przekonany, że specjaliści, którzy go opracowywali wzięli pod uwagę wszystkie okoliczności i uwarunkowania. W czasie pracy musieli zasięgać też fachowych opinii. I ponad tym wszystkim bezwzględnie trzymać się litery prawa.
Młodzi ekolodzy, którym trudno odmówić pasji i energii, zajęli się niezwykle delikatną materią. Są bezkompromisowi i jak się wydaje niezmiernie pewni swoich racji. Zapytani na jakiej podstawie formułują swoje opinie i żądania wobec miasta odpowiadają, że opierają się na analizie dokumentów i własnych obserwacjach.