Mordercy wciąż są na wolności. W areszcie przebywają natomiast dwie kobiety, które najprawdopodobniej wiedzą, kto w grudniu ubiegłego roku poderżnął gardło mieszkającemu na ul. Siedleckiej w Chełmie 41-letniemu Andrzejowi P. Do sądu trafił już akt oskarżenia przeciwko nim.
Wiele wskazywało również na to, że nowe światło na sprawę mogą rzucić zeznania 23-letniej Katarzyny D. Z ustaleń policji wynikało bowiem, że kobieta feralnego wieczoru również była w mieszkaniu Andrzeja P. Co więcej, nie udzieliła ona konającemu mężczyźnie pomocy i nie zawiadomiła policji. Do tych zarzutów dołączyło zatajanie ważnych dla śledztwa faktów. Aby uniknąć niebezpieczeństwa mataczenia, 5 lipca chełmski Sąd Rejonowy zastosował wobec 23-latki areszt tymczasowy.
Obie kobiety spędziły w areszcie kilka miesięcy. Pobyt za kratkami nie zmotywował żadnej z nich do szczerych wyznań. Wciąż utrzymują, że nie wiedzą, kto zamordował Andrzeja P. Prokuratura nie dała wiary ich zapewnieniom. – Do sądu przesłaliśmy już akt oskarżenia – mówi Krzysztof Grzesiuk, szef Prokuratury Rejonowej.
Pierwszej z kobiet postawiono zarzut utrudniania śledztwa poprzez usuwanie śladów przestępstwa. Grozi jej od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. – Katarzyna D. odpowie natomiast za nieudzielenie pomocy konającemu mężczyźnie,
niezawiadomienie organów ścigania o popełnionym przestępstwie oraz utrudnianie śledztwa – dodaje prokurator Dorota Kasperek-Prystupa.
Ale to nie wszystkie zarzuty postawione Katarzynie D. Oskarżono ją również o nakłanianie świadka do zmiany złożonych zeznań. A takie zachowanie zagrożone jest karą do pięciu lat więzienia.