Tragiczne wiadomości o samobójstwach wśród młodzieży, o rażących przypadkach niesubordynacji i atakach uczniów na nauczycieli każą zadawać pytanie: jaka jest rola pedagoga szkolnego czy psychologa? Gdzie uczeń, a także nauczyciel będący pod presją mogą szukać pomocy?
- Punkty konsultacyjne sprawdziły się bardzo dobrze - twierdzi Magdalena Piechota, dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Dęblinie. - Dlaczego? Ponieważ przyjmowały w nich osoby z zewnątrz. Nie zawsze uczeń lub rodzic przychodzi do szkolnego psychologa albo pedagoga. Czuje pewne skrępowanie, nie ma odwagi. Prędzej ze swoimi problemami pójdzie do kogoś nie związanego ze szkołą, wierzy, że jego sprawa zostanie utrzymana w tajemnicy.
Bo nauczyciel się uwziął
Pani Teresa z jednej z dęblińskich szkół skorzystała z takiej możliwości.
- Widziałam, jak się chłopak codziennie uczył, jak całe godziny spędzał nad książkami, a do domu przynosił złe stopnie - pani Teresa nawet nie chce wymieniać przedmiotu, o jaki chodzi. Zdecydowała się bowiem pójść do psychologa w punkcie konsultacyjnym i poprosić o pomoc.
- Powiedziałam, że nauczyciel uwziął się na syna i ocenia go niesprawiedliwie. Na początku roku mieli z sobą niewielką sprzeczkę i od tej pory dziecko było gorzej traktowane - wyjaśnia pani Teresa. - Bałam się, że chłopak się zniechęci i rzeczywiście popadnie w kłopoty. Teraz jest lepiej, choć nauczyciel nie przejawia żadnej sympatii, ale przynajmniej stawia stopnie, na jakie syn zasługuje.
Psycholog nie może mieć wpływu na oceny ucznia, jednak może być mediatorem w konfliktach.
- Wysłuchiwaliśmy problemów wielu stron - mówi o konsultacjach Magdalena Piechota. - Było nawet tak, że nauczyciel, uczeń i rodzic zgłosili nam ten sam i mogliśmy go rozpoznać dokładnie, biorąc pod uwagę różne głosy i różne opinie. Przychodziły dzieci skarżąc się, że nie są dobrze traktowane, były nawet anonimowe telefony o ordynarnym zachowaniu niektórych nauczycieli i agresji ze strony kolegów. Psycholog ma trudną sytuację - musi wysłuchać stron, odrzucić pomówienia, pomóc. Dziś dzieci często mają słabe oparcie w domu. Rodzice wyjeżdżają, są zapracowani, dzieci bywają zagubione.
Często potrzebna była szybka interwencja. Odesłane do poradni dziecko na przyjęcie musiałoby czekać. Bywało, że opieką trzeba było objąć całą rodzinę.
Jak wyjaśnia M. Piechota, konsultacje w ramach projektu "Bezpieczna i przyjazna szkoła” zdały egzamin. Jednak uważa, że punkty należałoby organizować już od wrześniu, z początkiem roku szkolnego do listopada, w porze najbardziej depresyjnej. Inny termin to luty-kwiecień, miesiące które również fatalnie oddziałują na psychikę.
Uczniowie najbardziej podatni są na depresję miedzy wrześniem a listopadem. Drugi "dołek” zaczyna się w lutym i trwa do kwietnia