Nauczyciele Gimnazjum nr 16 w Lublinie mogą podglądać to, co uczniowie podczas przerw wyrabiają w toaletach. Ten sposób na walkę ze szkolną przemocą przyniósł efekty - oceniają pedagodzy.
Bez żadnych obaw można wejść do toalety.
- Nie zaglądamy, co uczniowie robią za zamkniętymi drzwiami. Kontrolujemy to, co się dzieje w łazience - wyjaśnia Barbara Warda, dyrektor gimnazjum. - Dzięki temu to miejsce stało się o wiele bezpieczniejsze. Nikt się tam nie bije, nikt nie niszczy umywalek i nikt nie kradnie mydła i ręczników. Same plusy.
Szkoły coraz bardziej zaczynają inwestować w monitoring. W Gimnazjum nr 3 w Puławach niedawno uruchomiono kolejnych osiem kamer. Teraz jest ich już 20. - Są w czterech rogach każdego korytarza. Oprócz tego przy sali gimnastycznej, w szatniach, przed wejściem do szkoły - wylicza Jacek Rudnik, dyrektor gimnazjum. - Dzięki temu jest bezpieczniej, a liczba wagarowiczów się zmniejszyła.
Czasami dyrektorzy oprócz prawdziwych kamer instalują atrapy. - Uczeń i tak się nie zorientuje, czy to, co jest zamieszczone przy suficie, naprawdę rejestruje jego ruch czy nie - mówi Piotr Burek, dyrektor Wydziału Oświaty i Wychowanie lubelskiego Urzędu Miasta.
Nie tylko kamerami posiłkują się szkoły. Według raportu Centrum Badań Opinii Społecznej w co piątej szkole pracują ochroniarze, ale tylko w dużych miastach. Inni inwestują w alarmy. - Najskuteczniejszy jest cichy, który podczas kradzieży czy bójki nie rozdzwoni się na całą szkołę - dodaje dyr. Burek. - Sygnał o tym, że w szkole dzieje się coś złego, jest przesyłany do centrali firmy zajmującej się ochroną szkoły. W ciągu paru minut ochroniarze lub policjanci pojawiają się
na miejscu. A sprawca zostaje złapany na gorącym uczynku.