Lekarz ze szpitala w Gorzowie Wielkopolskim wypisał do domu 80-letniego pacjenta z alzheimerem, nie informując o tym rodziny. Po trwających kilka dni poszukiwaniach, ciało mężczyzny znaleziono kilkaset metrów od szpitala.
80-letni pan Władysław trafił do szpitala z urazem głowy. - Tata stracił przytomność, uderzył się w głowę, miał też problemy z oddychaniem. Zadzwoniliśmy na pogotowie. Tata nie odpowiadał na pytania ratowników, więc go zabrali – opowiada Katarzyna Raniś, córka pana Władysława.
Ratownicy medyczni przekonują, że przekazali szpitalowi pełną informację o stanie zdrowia pacjenta. - Z mojej rozmowy z ratownikami wynika, że poinformowali personel o tym, że pacjent choruje na alzheimera. Nawet gdyby tak nie było, to ta informacja była zawarta w karcie medycznych czynności ratunkowych – podkreśla Andrzej Szmit, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gorzowie Wielkopolskim.
W szpitalu wykonano mężczyźnie kilka podstawowych badań. Jak wynika z dokumentacji, specjaliści uznali, że jest zagubiony, nie myśli logicznie i wymaga dalszego leczenia. - Ojciec nie był samodzielny. Zawsze musiał ktoś z nim być, dla orientacji w czasie i przestrzeni. To jego zabranie przez pogotowie zdarzyło się tak szybko, że nie zdążyliśmy mu nawet dać telefonu. Miał jedynie bransoletkę z napisem, kim jest i że jest chory – mówi Andrzej Kałużny, syn pana Władysława.
Lekarz zajmujący się 80-latkiem stwierdził, że jego stan zdrowia jest na tyle dobry, że może opuścić szpital na własne żądanie. Nikt z personelu nie poinformował o tym jego rodziny. - Mamie udało się dodzwonić na SOR po południu. Przekazano jej informację, że trwają badania. Uspokoiło nas to i czekaliśmy na dalsze informacje. Przed godziną 20 udało nam się porozmawiać z lekarzem, który powiedział: „Czego pani oczekuje od nas, skoro pan Władysław został wypisany ze szpitala na własną prośbę”. To był szok, sytuacja nie do uwierzenia, że coś takiego miało miejsce – podkreśla Kałużny.
- Pacjent po przyjęciu do szpitala był zdezorientowany. To mogło być wynikiem urazu głowy, którego doznał. Jednak z czasem jego stan znacznie się poprawiał. Lekarz nie miał wyjścia, zgodził się na to, by pacjent wypisał się na własne żądanie – potwierdza Agnieszka Wiśniewska, rzecznik prasowy Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wlkp.
Przez cztery doby 80-letniego pana Władysława poszukiwała policja z rodziną oraz setki mieszkańców Gorzowa. - Dziadek opuścił szpital głównym wyjściem. Jeśli kierowałby się do domu, powinien pójść na przystanek autobusowy, natomiast dziadek poszedł w przeciwnym kierunku – zauważa Sandra Wylegała.
Mimo zapewnień policji o poszukiwaniach na szeroką skalę, piątego dnia ciało seniora odnaleziono zaledwie trzysta metrów od szpitala, gdzie udzielano mu pomocy. - Kiedy znaleźliśmy go, wyglądał jakby ześlizgnął się z górki. Leżał obok żywopłotu. Nie wiadomo, jak długo czekał na pomoc, ale wiemy, że nie umarł od razu – mówi Kajetan Kałużny, wnuczek 80-latka.
- To bardzo trudny teren. Jest tam sporo drzew i miejsc, w które ciężko dojść. Trzeba zaznaczyć, że ciało zostało znalezione na prywatnej posesji, w zagłębieniu, tuż przy murze – tłumaczy podkom. Grzegorz Jaroszewicz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim.
Dlaczego lekarz wypisał mężczyznę z alzheimerem do domu? - Doszło do zaniedbania ze strony lekarza, który poniósł już konsekwencje. Został zwolniony z pracy. Taki przypadek zdarzył się pierwszy raz. To błąd ludzki, którego nie możemy wykluczyć. Jest nam przykro, że doszło do takiego zdarzenia – przeprasza Agnieszka Wiśniewska, rzecznik prasowy szpitala.
Prokuratura prowadzi śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci, sprawą zainteresował się również Rzecznik Praw Pacjenta. - Szpital nie uniknie odpowiedzialności cywilno-prawnej. To nie jest sytuacja, która może zakończyć się razem ze zwolnieniem lekarza, który zawinił. To pokazało, że są braki w procedurach. Ten pan miał 80 lat, gdyby odpowiednio się nim zaopiekowano, jego sytuacja być może byłaby zupełnie inna – podkreśla Alicja Maliszewska z biura prasowego Rzecznika Praw Pacjenta.
Szczegóły sekcji zwłok jeszcze nie są znane. Wiadomo, że mężczyzna zmarł na niewydolność oddechowo-krążeniową. Okazało się też, że był zarażony wirusem COVID-19. - To była bezsensowna śmierć. Był człowiek i nagle go nie ma, tylko dlatego, że pojechał do szpitala. To absurdalne – podkreśla Sandra Wylegała.
W imieniu rodziny redakcja Uagi! TVN przekazuje podziękowania wszystkim wolontariuszom, którzy brali udział w poszukiwaniach pana Władysława.