Estońska firma Gasterm zareklamowała ogrzewanie gazowe używając fotografii słynnej bramy wjazdowej do KL Auschwitz z napisem "Arbeit macht frei”.
Dlaczego? Bo na oficjalnej stronie tej firmy energetycznej reklamowano pożytki z ogrzewania gazem opatrzone fotografią... KL Auschwitz i zachęcano do korzystania z tego źródła energetycznego: "Ogrzewanie gazowe – uniwersalne, wygodne i efektywne” używając zdjęcia bramy wyjazdowe z napisem "Arbeit macht frei”.
Sprawa stała się znana także w Stanach Zjednoczonych. Natychmiast potępił ją dyrektor Ligi Przeciw Zniesławianiu (ADL) Abraham Foxman.
Po paru godzinach z reklamy usunięto fotografię oświęcimską, a prezes Linros wyjaśnił, że w zasadzie nic się nie stało, a szło jedynie o "drobną prowokację”.
Przy okazji opowiedział kawał: "Dlaczego Hitler popełnił samobójstwo? Bo dostał rachunek za gaz”. Skomentował go, że dla wielu ludzi jest on wesoły, ale nie dla niego.
Linros był bowiem w muzeum KL Auschwitz i zwiedzał je z przerażeniem. Wyjaśnił, iż Gasterm chciał jedynie przekonać klientów, że gaz CH4 jest nieszkodliwy dla zdrowia i można nim ogrzewać nawet budynki, która mają swoją "smutną historię”.
Skoro pan Linros kpi sobie z nas, pozwolimy sobie na przypomnienie, że w tej "smutnej historii” wojennej na ziemi polskiej swój udział mieli także rodacy dyrektora Gastermu.
Kolaboracyjne władze estońskie wspierające III Rzeszę wystawiły do walki u boku Hitlera Legion Estoński SS przekształcony potem w 3. Estońską Ochotniczą Brygadę SS.
Bili się głównie przeciwko Armii Czerwonej. Batalion estoński stacjonował nawet w wiosną 1944 roku w okolicy Lublina i lizał rany po batach, jakie dostał na froncie wschodnim.
Pod koniec marca powrócił do Tallina, gdzie urządzono mu uroczyste powitanie w stylu zwycięskich powrotów legionów rzymskich. Estońscy kolaboranci pełnili także funkcje strażnicze w obozach.
Dyrektor gazowni równie dobrze mógłby użyć obrazka z obozu koncentracyjnego w estońskim Tartu, któremu komendantował estoński zbrodniarz wojenny Karl Linnas. Z jakichś powodów było mu jednak bliżej do...Auschwitz.
Jeżeli dziś w należącej do europejskich struktur wspólnotowych Estonii czynione są żarty z wojny i Holocaustu, to musi to rodzić refleksje i konkretne akcje czytelne dla wspólnoty międzynarodowej, nie zaś błazenadę pana Linrosa.
Po takim występie w każdym innym kraju przestałby pełnić swą funkcję. Im szybciej Estonia to zrozumie, tym lepiej.
Podczas konferencji prasowej przebywającego dziś z wizytą w Tallinie szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego, gazowego incydentu z KL Auschwitz w tle taktownie nie poruszano.