Premier Donald Tusk został w sobotę wybrany nowym przewodniczącym Rady Europejskiej - poinformował obecny szef tej instytucji Herman Van Rompuy na Twitterze. Tusk będzie też przewodniczyć szczytom strefy euro.
Głównym zadaniem przewodniczącego Rady Europejskiej jest nieustanne budowanie kompromisów - powiedział premier Donald Tusk w sobotę w Brukseli, tuż po wyborze na szefa Rady.
Jak dodał, wspólny interes europejski to najważniejsze wyzwanie. Dodał, że pochodzi z kraju, który głęboko wierzy w sens zjednoczonej Europy. "80 proc. moich rodaków głęboko wierzy w sens Unii Europejskiej i nie szuka alternatywy" - mówił Tusk.
Podkreślił też, że polskie dziedzictwo, jego doświadczenie, mogą stać się bardzo istotnym źródłem energii, której UE potrzebuje i będzie potrzebowała w przyszłości bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
"Wybór Tuska to przede wszystkim wzmocnienie roli Polski. To gest, który przypieczętowuje fakt, że 10 lat po rozszerzeniu UE to już nie jest stara czy nowa Unia, tylko po prostu Unia Europejska. To jest w pewnym sensie głos dla całego regionu, ale jednak przede wszystkim sukces Polski” - powiedział PAP socjolog i prezes Instytutu Spraw Publicznych (ISP) dr Jacek Kucharczyk.
Jego zdaniem na wyborze Tuska zyska Platforma Obywatelska. "Może liczyć na coś, co bym nawał efektem Jerzego Buzka. Kiedy odchodził z urzędu, większość opinii publicznej źle oceniała jego rząd. Gdy objął istotne stanowisko w Brukseli, nagle nabrał innego wymiaru i stał się dla swojej partii jednym z bardzo ważnych atutów. Bardzo prawdopodobne, że podobnie stanie się z Tuskiem” - ocenił dr Kucharczyk.
Dzięki temu - mówił socjolog - Platforma Obywatelska będzie mogła wykorzystać wybór Tuska na szefa Rady Europejskiej w przyszłorocznej kampanii wyborczej i poprawić swoje notowania.
"Dla PO ogromnie istotne jest teraz, aby zmiana przywództwa odbyła się w sposób kontrolowany i ciągły. Nowy przywódca i nowy premier powinien być osobą, która będzie się cieszyła poparciem samego Tuska. Namaszczenie Tuska będzie istotne. Bez niego nie będzie wzmocnienia partii i odpowiedniego efektu wizerunkowego” - podkreślił rozmówca PAP.
Dlatego - mówił prezes ISP - naturalną kandydatką na objęcie przywództwa po Tusku jest Ewa Kopacz. "Ma duży potencjał, ale i pewne słabe punkty, za które będzie atakowana. Była przecież odpowiedzialna za resort zdrowia w poprzedniej kadencji, a to, co się dzieje w służbie zdrowia, jest jednym z głównych powodów niezadowolenia z rządów Platformy. Będzie atakowana też pewnie za +kwestie smoleńskie+. To pewnie będzie wyciągnięte przeciwko niej, ale są to problemy do przezwyciężenia” - ocenił socjolog.
Zdaniem dr. Kucharczyka następca Donalda Tuska ma szanse na silne przywództwo, o ile sam Tusk udzieli mu swojego poparcia, a proces zmiany odbędzie się w sposób "cywilizowany, demokratyczny i nie spowoduje ujawnienia wewnątrzpartyjnych konfliktów”. Tylko wtedy - podkreśla - nie zaszkodzi PO wizerunkowo.
"Taka zmiana na pewno sprawi, że rząd dostanie jakiś kredyt zaufania. Wyzwaniem będzie dla niego utrzymanie tego kredytu i odbudowanie poparcia dla Platformy” - powiedział rozmówca PAP.
Szef ISP podkreślił, że wybór Tuska ma przede wszystkim znaczenie polityczne. "Z polskiej perspektywy, w sytuacji zagrożenia ze Wschodu, które tak bardzo odczuwamy, taka pozycja Polaka w UE jest dodatkowo istotna. W tych okolicznościach jest to zagwarantowanie Polsce, że nasz głos w najważniejszych sprawach dotyczących polityki UE będzie słyszalny” - ocenił dr Kucharczyk.
Jak powiedział, po Traktacie Lizbońskim Rada Europejska jest najważniejszym ciałem decyzyjnym w Unii. "Wiemy, jak trudno jest w UE wypracować wspólne stanowisko w kwestiach polityki zagranicznej, ale kierowanie Radą Europejską wzmacnia naszą pozycję. Oczywiście nie gwarantuje, że każda decyzja będzie taka, jak sobie życzy Polska, ale ten układ sił jest z naszej perspektywy już całkiem inny” - zaznaczył prezes ISP.
W ocenie dr. Kucharczyka dla Donalda Tuska nowe stanowisko jest "nagrodą” za politykę, jaką prowadził. "Politykę wprowadzania Polski do europejskiego mainstreamu i umacniania naszej pozycji jako kraju, który nie jest na marginesie, ale aspiruje do bycia jednym z głównych rozgrywających i prowadzi do tego odpowiednią, konstruktywną politykę. Po 2007 roku zwrócono naszą politykę na inne tory. Z kraju awanturującego się Polska została krajem współpracującym, ale tak aby uwzględniano jej interesy” - ocenił socjolog. (PAP)