Wolontariusz z Instytutu Archeologii UMCS będzie badać miejsce katastrofy prezydenckiego TU-154. Poleci do Rosji w przyszłym tygodniu, razem z naukowcami Polskiej Akademii Nauk.
Na lubelskiej uczelni natychmiast rozdzwoniły się telefony dziennikarzy z całej Polski. Tyle że na UMCS wszyscy szeroko otworzyli oczy ze zdziwienia.
– Nic nie wiemy o tym, żeby którykolwiek z naszych pracowników miał lecieć do Smoleńska – mówiła wieczorem Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik uniwersytetu. Nic o wyjeździe nie wiedział także szef Instytutu Archeologii UMCS prof. Andrzej Kokowski.
Sprawa wyjaśniła się dopiero późnym wieczorem. Centrum Informacyjne Rządu poinformowało, że PAN będzie wiodącą instytucją w tym przedsięwzięciu, a ze strony UMCS do Rosji poleci jeden z naukowców.
Dziś rano poznaliśmy więcej szczegółów. – Zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami potwierdzam, że nasza uczelnia oficjalnie nie bierze udziału we wspomnianej inicjatywie – mówi Mieczkowska-Czerniak.
– Wśród archeologów znajdować będzie się nasz pracownik, który uda się na miejsce katastrofy w charakterze wolontariusza – tłumaczy rzeczniczka. – W związku z tym, że wyjazd ten nie wiąże się z wykonywaniem przez pracownika obowiązków i prac dla uczelni, nie poinformował on o swoim udziale w wyjeździe. To absolutnie nie koliduje z obowiązkami tej osoby na uniwersytecie.
Co ciekawe, archeolog lecący do Smoleńska chce pozostać anonimowy.
Archeolodzy polecą do Rosji w przyszłym tygodniu. W trakcie prac na miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu zgromadzą i zabezpieczą pozostałości, które następnie przekazane zostaną rodzinom ofiar.